Dlaczego tatarczówka nie może przebić się na rynek? W Skoczowie mają na to swoją teorię - to trunek, który się degustuje.
- Ze względu na specyficzny smak nie nadaje się do picia. To taki alkohol antyalkoholowy - żartują mieszkańcy.
Inna sprawa, że miasto pod Kaplicówką niewiele robi, by chwalić się swoją wyjątkową na skalę kraju nalewką.
- Był czas, że w celach promocyjnych kupowaliśmy tatarczówkę i wręczaliśmy ją na pamiątkę ważnym gościom. Teraz tego nie robimy, ponieważ musimy oszczędzać - mówi burmistrz Janina Żagan.
Mieszkańcy Skoczowa jednak kupują nalewkę. Nic dziwnego, to oryginalny prezent, który jak żaden inny kojarzy się ze Sko-czowem. Jednym ze zwolenników tatarczówki jest Jerzy Malik, były burmistrz miasta i prezes Polskiego Związku Skibobów. To m.in. on namawiał firmę z Jasienicy do uruchomienia produkcji lokalnej nalewki.
- Sam wręczyłem butelkę tatarczówki prezydentowi Międzynarodowej Federacji Skibobów. Tłumaczyłem, że to nasz lokalny produkt doskonały na różne żołądkowe boleści - wspomina.
Jego zdaniem barierą w promocji napitku jest cena, która jest wyższa od markowych koniaków. Specjaliści tłumaczą jednak, że lokalny alkohol zawsze będzie droższy od zwykłej "czystej", ponieważ produkowany jest w niewielkich ilościach.
- Wprowadzając ten produkt na rynek kilka lat temu mieliśmy nadzieję, że popyt na tatar-czówkę będzie rósł. Stało się jednak inaczej. Nalewki sprzedawało się coraz mniej, w efekcie zaprzestaliśmy jej produkcji - mówi otwarcie Paweł Kolonko z firmy Toorank z Jasienicy.
Firma postanowiła jednak wznowić produkcję skoczowskiego trunku i wczoraj otworzyła 200-litrową beczkę tatarczówki. Jak tłumaczy Kolonko, zrobiono to ze względów sentymentalnych i szacunku dla tradycji. Bo pod względem ekonomicznym to słaby interes.
Skąd ten trunek
Tatarczówka to nalewka związana z Wielkanocą.
Na Śląsku Cieszyńskim wierzono, iż w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, na pamiątkę krwawej ofiary Zbawiciela, woda na kilka chwil nabiera cudownych właściwości. Dlatego przed wschodem słońca należało obmyć się w rzece. Po powrocie do domu piło się kieliszek tatarczówki "na chroboka". Czyniono tak też na pamiątkę Męki Pańskiej. Obecnie degustacja tatar-czówki w Skoczowie odbywa się co roku w Wielki Piątek po "wodzeniu Judosza".
Prawo powinno się zmienić
Rozmowa z Robertem Orawskim, dyrektorem Miejskiego Centrum Kultury w Skoczowie
Dlaczego tatarczówka nie stała się markowym produktem regionu?
W dużej mierze to efekt polskich przepisów. Tatarczówka, choć w istocie stanowi zabytek naszej kultury duchowej, traktowana jest przez ustawodawcę jak zwykły alkohol i nie można jej normalnie promować. Może się znajdować jedynie na sklepowych półkach.
Jak temu zaradzić?
Musiałoby zmienić się prawo. Na Zachodzie już do tego do-szli, u nas jeszcze nie. Regionalne alkohole powinny być inaczej traktowane. Zresztą, nie tylko my mamy problem. Trunków regionalnych jest w Polsce kilkadziesiąt. Większości nie można promować i legalnie sprzedawać. W Polsce alkohol traktowany jest jak demon. Tyle, że demon tkwi w człowieku. WIK
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?