Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smutna rocznica fabryki w Kaletach

Łukasz Skop
Łukasz Skop
Jest rok 1884, rusza nowa inwestycja, właściciela wspaniałej rezydencji w Świerklańcu oraz licznych hut i kopalń - hrabiego Guido Henckel von Donnersmarck. W tym roku obchodzi swoje 125 lecie. Dlaczego smutne? Przeczytajcie materiał Prince'a.

Hrabia, widząc jak dobrze prosperuje fabryka celulozy jego kuzyna Huga Henckel von Donnersmacka, mieszcząca się w Czarnej Hucie (dziś Tarnowskie Góry), zapragnął własnej. Zlokalizował ją pośród bujnych lasów, które świetnie nadawały się na surowiec produkcyjny oraz przy korycie rzeki Mała Panew, w małej wiosce Kalety.

Tak, nieco bajkowo, rozpoczyna się historia, jednego z największych i najważniejszych zakładów w papierniczych w dziejach tego kraju.

Fabryka na początku swojej działalności prosperowała bardzo dobrze, a produkt znajdował licznych odbiorców na Śląsku, jak i w innych częściach ówczesnych Niemiec. Z czasem jednak, by zwiększyć opłacalność, postanowiono surowiec przetwarzać na miejscu. Takim sposobem w 1899 roku swoją działalność rozpoczęła papiernia, gdzie na początku produkowano, przede wszystkim mocne papiery pakowe. W 1918 roku fabryka weszła w skład wielkiego koncernu jakim był Natronag. W 1922 roku Kalety zostały przyłączone do państwa Polskiego, jednak pomimo tego fabryka pozostała w rękach niemieckich właścicieli.

Dla fabryki rozpoczął się wtedy czas największego prosperity, oraz największych inwestycji. Koncern chcąc nadążyć za potrzebami rynku, w 1925 roku wybudował dział workowni. Produkowano tu głównie worki dla cementowni. Inwestowano w park maszynowy. Ówcześnie zainstalowano tutaj największe i najnowocześniejsze maszyny papiernicze w kraju. Wszystko to doprowadziło do ogromnych wzrostów produkcji. Przed samą Drugą Wojną Światową w Kaletach wytwarzano 9,6% całej krajowej produkcji papieru, oraz 20,1% celulozy. W tym czasie Zakład był największym i najnowocześniejszym wytwórcą w przemyśle papierniczym w Polsce.

Problemy zaczęły się dopiero pod koniec wojny, kiedy to w styczniu 1945 roku, uciekający Niemcy podpalili Fabrykę. Tylko dzięki brawurowej akcji gaśniczej pracowników nie spłonęła doszczętnie. Fabrykę odbudowano, maszyny naprawiono i w 1946 roku mogła już na dobre wznowić produkcję. Niestety nowy system i gospodarka centralnie planowana, nie były już tak łaskawe dla kaletańskich zakładów. Odgórne decyzje mówiły o budowie nowych większych fabryk w Ostrołęce i Świeciu. W kaletach zaś zaprzestano poważnych inwestycji i ich finansowania. Maszyny stawały się coraz starsze, a o nowych można było tylko pomarzyć. Poza tym dochodziło tutaj do wielu błędów w zarządzaniu, które było mocno związane z polityką. Mimo iż do lat 70tych zakład produkował bardzo dużo, z czasem problemy te zaczęły mieć coraz większe znaczenie, a wielkość produkcji sukcesywnie malała.

W PRL-u na barkach Kaletańskich Zakładów Celulozowo Papierniczych wybudowało się całe miasteczko. Prawie wszystkie większe osiedla, należały właśnie do fabryki. Zakład ten utrzymywał jeszcze dom kultury, szkołę, przedszkole, ośrodek sportowy oraz basen. Do tego wszystkiego doszła jeszcze budowa hotelu Rosomak w Ustroniu, który, jak wiele tamtejszych, jest w kształcie piramidy i do dzisiaj stanowi symbol tego górskiego miasteczka.

Nadszedł rok 1989, a wraz z nim przeobrażenia gospodarcze i polityczne kraju. Tego niestety kaletańskie zakłady nie wytrzymały. Niemal od razu zamknięto celulozownię, a w 1994 roku ogłoszono upadłość. Część terenów zostało wykupionych, a z części utworzyły się liczne spółki, które dzierżawiły hale i maszyny. Papieru nie produkuje się już wcale od sierpnia 2008 roku. Do dziś przetrwała tylko jedna spółka, zajmująca się macierzystą produkcją. Wydzierżawiła hale dawnej workowni i do dziś produkuje worki papierowe.

Powybijane okna, walące się budynki, wszędzie gruzy, zalegające tony makulatury oraz zawalone dachy. Oto obraz fabryki jaki dziś możemy zastać. Najsmutniejsze jest to, że większość budynków, posiadającej niegdyś prawie 2000 etatów fabryki, jest opustoszała. Wciąż ulegają one sukcesywnemu rozpadaniu się. Dodatkowo, grupki ludzi wybierają z nich elementy metalowe, często nawet konstrukcji czy zbrojeń, by zwyczajnie sprzedać je na złom. Kaletańskich Zakładów Celulozowo Papierniczych z roku na rok jest coraz mniej. Będąc w wielu miejscach na terenie zakładu, możemy odnieść wrażenie, że przed chwilą przeżył on co najmniej nalot bombowy. Niestety, nie robi się nic, by temu przeciwdziałać. Dla mieszkańców, jak i dla władz gminy fabryka jest powodem do wstydu, chociaż powinni być dumni z jej historii oraz z faktu, że istnieją na jej terenie budynki, które mają status zabytków i często liczą sobie ponad 100 lat.

W 2009 roku Fabryka obchodzi 125 lecie swojego istnienia. Niestety musimy uzmysłowić sobie, że nie wyprodukuje już nigdy ani grama papieru oraz celulozy. Dlatego też, mając na względzie jej stan dzisiejszy, rocznica należy do najsmutniejszych w historii.


Zobacz również:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto