Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spotkanie z Marcinem Świetlickim w Rondzie Sztuki

Redakcja
Marcin Świetlicki podobno jest głosem jakiegoś pokolenia, choć wypiera się tego, przyznając, że czytają go zarówno jezuiccy księża, jak i narkomani. W sobotę w Rondzie Sztuki opowiadał o swoim najnowszym wydawnictwie „Niskie pobudki”.

Poeta, powieściopisarz, dziennikarz, wokalista, mający także na koncie epizod aktorski. Podczas spotkania, które prowadzili Wojciech Brzóska i Paweł Lekszycki, poeci i redaktorzy „artPAPIERu”, Marcin Świetlicki dał się poznać ze znacznie sympatyczniejszej strony niż jego obcesowe alter-ego, które można zobaczyć na koncertach Świetlików i poznać w jego poezji. Choć nie do końca.

- Nie jest tak, że kogoś nie lubię, nie lubię osób, które mnie rozczarują – mówi o „ofiarach” swoich wierszy. – Przysiadła się do mnie w kawiarni w Krakowie narzeczona Sierakowskiego i zaczęła mówić, że moje książki są beznadziejne, żebym przestał pisać, więc napisałem o tym utwór – komentuje pobudki skłaniające go to tworzenia. Dlaczego właśnie „Niskie pobudki”? – Rzuciłem pracę, zostawiła mnie kobieta, nie miałem gdzie mieszkać. Tytuł powstał znacznie wcześniej niż utwory – opowiada. – Ale cztery ostatnie utwory są z nieco wyższej perspektywy – żartuje poeta.

Dowiedzieliśmy się także, że przyjaźni się tylko z muzykami, których poznaje wedle schematu „o, z tobą jeszcze nic nie nagrałem”, nie przepada za poetami, bo trudno się z nimi dogadać i nigdy nie czyta utworów, które ktoś do niego przesyła. Opowiada, jak doprowadził zespół Świetliki do pozbycia się wokalistki i na prośbę publiczności przytacza anegdoty z planu „Małżowiny”, w której zagrał rolę. Rolę ponoć niezbyt wymagającą, bo polegającą głównie na tym, by, jak mówi, „stać i palić”.

Z rozbrajającą szczerością opisuje także, jak odmówił Arturowi Rojkowi występu Świetlików na OFF Festivalu. – Chłopaki z zespołu pewnie by chcieli sobie zarobić, ale ja po tym, co mówiłem o muzyce Myslovitz? – pyta retorycznie. Przyznaje także bez ogródek, że ma dość występów z zespołem rockowym. – Może jeszcze 3 lata do dwudziestolecia. A później niech przyjmą jakąś wokalistkę i grają na juwenaliach – tłumaczy.

O tomiku, o muzyce, o filmie i o wszystkim, co mu ślina na język przyniosła mówił w Rondzie Sztuki Marcin Świetlicki. Zaskakująco sympatyczny człowiek, o ile jakikolwiek artysta w ogóle może być sympatyczny. To nie było zwykłe spotkanie poetyckie, bo poeta to niezwykły i utworów swoich publicznie nie chciał czytać.


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto