Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świderski: Uczę się grać zupełnie od nowa

Redakcja
Latem 2009 roku Sebastian Świderski zerwał Achillesa
Latem 2009 roku Sebastian Świderski zerwał Achillesa fot. PAWEł NOWAK
Z Sebastianem Świderskim, siatkarzem reprezentacji Polski i Lube Banca Macerata, rozmawia Robert Małolepszy

Jest pan chyba jedynym na świecie człowiekiem, który będzie się cieszył, że zamiast z rodziną, pierwszy dzień świąt spędzi pan w pracy...
Świąt nie miałem od kiedy zacząłem grać w lidze włoskiej, czyli od siedmiu lat. Zawsze zarówno w Wielkanoc, jak i Boże Narodzenia Serie A nie wstrzymuje rozgrywek. Ale te święta będą szczególne, bo mecz mamy w niedzielę. Oznacza to, że wyjedziemy w sobotę rano, a wrócimy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Tym razem rzeczywiście się jednak cieszę. Przecież ja w pierwszej szóstce Maceraty zagrałem po raz pierwszy od kontuzji ledwie kilka dni temu. Dokładnie 27 marca w meczu play-off przeciwko Modenie .

I w tej szóstce pan pozostał. W środę znów grał pan przez cały mecz. Macerata wygrała 3:2 i w rywalizacji play-off prowadzicie 2:0.
Tak. Bardzo się cieszę, bo mamy naprawdę dużo problemów ze zdrowiem. Nie ma w drużynie praktycznie ani jednego zawodnika, który na coś nie narzeka. A działacze postawili nas pod ścianą. Modenę po prostu musimy przejść. Zrobiła się duża presja.

Weźmie pan udział w świątecznych przygotowaniach?
Na pewno trochę tak, ale ze święconką do kościoła nie pójdę.

Włosi święcą jedzenie na Wielkanoc?
Tak, ale wygląda to inaczej niż u nas. Po pierwsze nie chodzą do kościoła tłumnie. Księża nie czekają z wodą święconą. Ba trzeba szukać kościoła, w którym taki obrząd się odbywa. W Perugii np., gdzie grałem przez pierwsze trzy lata, takiej świątyni w ogóle nie było. W Maceracie na szczęście jest. Jak już się taki kościół znajdzie, to trzeba pójść do księdza i poprosić o święcenie. No i sprawa najważniejsza. Włosi nie przynoszą gotowych potraw, tak jak my. Oni zabierają ze sobą np. cały chleb, mąkę, mięso czyli produkty, z których później będą robić potrawy.

Jednym słowem w Wielką Sobotę nie zobaczymy na włoskich ulicach ludzi z małymi koszyczkami.
Nie.

A z czym?
Nie są to raczej reklamówki z supermarketów. Ale właśnie torby, jakieś takie nierzucające się w oczy.

Włosi mają specjalne świąteczne zwyczaje?
Szczerze mówiąc to nie wiem. Nigdy mnie to nie interesowało, bo zawsze obchodziłem Wielkanoc po polsku.

A pan jakieś szczególne zwyczaje świąteczne ma?
W niedzielę w nocy, jak wrócę do domu, obleję resztę rodziny. Uprzedzając pytanie, we Włoszech nie ma Śmingusa Dyngusa. Co poza tym? Jajka malujemy, ze święconką do kościoła chodzimy. Uroczyste śniadanie, jeśli się da, jemy. Słowem jak każda polska rodzina.

Wygrał pan rywalizację o miejsce w składzie z Włochem Alberto Cisollą. Gdy działacze kupili go latem, spodziewał się pan, że to on będzie wychodził na parkiet?
Alberto to jedna z największych włoskich gwiazd siatkówki. Całe życie grał w Sisley'u Treviso. Zdobył w siatkówce klubowej wszystko, co było do zdobycia. Miałem więc prawo spodziewać się, że to Alberto będzie dostawał więcej szans gry. Później, gdy zerwałem ścięgno Achillesa, sprawa miejsce w szóstce sama się wyjaśniła. Ale teraz nie chcę powiedzieć, że go wygryzłem.

Cisolla jest chory?
Nie, choć na początku marca miał kłopoty ze zdrowiem i był osłabiony.

Co było najtrudniejsze w okresie, gdy wracał pan po zerwaniu Achillesa do pełni sił?
Rehabilitacja to był niezwykle mozolny i nudny okres. Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.

Miał pan momenty zwątpienia?
Nie. Pomagały mi wizyty na treningach zespołu. A później kiedy wreszcie mogłem dotknąć piłki, poszło już z górki. Ale ciężko jest do dziś. Ba. Cholernie ciężko. Czuje się jak debiutant. Stres jest dwa razy większy niż kiedyś.

Fizycznie czuje się już pan w pełni sprawny?
Mam wciąż blokadę psychiczną, jeśli chodzi o pełne obciążenie nogi.

O co walczycie w play-off?
Macerata to klub, który zawsze walczy o najwyższe cele. Niestety, na razie żadnego nie udało się zrealizować. Pucharu Włoch nie obroniliśmy. W Final Four Ligi Mistrzów nie zagramy. Pozostaje nam cel ostatni - mistrzostwo. Ale w półfinale czeka na nas już Trentino, najlepsza drużyna Serie A .

Skra ma szanse w starciu z Itasem w wielkim finale Ligi Mistrzów?
Tak. Skra ma zawodników, którzy są w stanie zatrzymać Itas, no i będzie miała za sobą 15 tysięcy kibiców. Ale najpierw musi wyeliminować w półfinale Dynamo Moskwa.

Trener Castellani daje panu czas na odpoczynek podczas Ligi Światowej. Do kadry ma pan wrócić dopiero na przygotowania do jesiennych MŚ.
Bardzo się cieszę z decyzji Daniela. Chcę grać w kadrze, marzę o występie w MŚ, które odbędą się przecież we Włoszech, ale potrzebuję też czasu na dojście do siebie po lidze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto