18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świętowanie to test na człowieczeństwo

Katarzyna Kachel
Nie chodzę na żywą szopkę do franciszkanów. Ja już w dzieciństwie osłów nie lubiłem - mówi dominikanin
Nie chodzę na żywą szopkę do franciszkanów. Ja już w dzieciństwie osłów nie lubiłem - mówi dominikanin Fot. Wojciech Matusik
Świętowanie to test na człowieczeństwo. Trzeba doświadczyć duchowego narodzenia Boga w życiu. Jak przeżywać święta Bożego Narodzenia, z o. Janem Andrzejem Kłoczowskim, dominikaninem - rozmawia Katarzyna Kachel

Co nam psuje święta Bożego Narodzenia? Konsumpcja. A dlaczego powinniśmy świętować?

Bo to jest test na człowieczeństwo. To, w jaki sposób świętujesz, pokazuje, jakim jesteś człowiekiem.

Ktoś zdałby dziś ten test?

Nie wiem. Na szczęście nie jestem od testów, jestem od kazania.

Proszę spróbować.

Myślę, że wszyscy bylibyśmy pod kreską, albo w połowie skali.

O czym zapominamy?

O tym, co jest istotą tego świętowania, czyli spotkanie z Bogiem, który się rodzi jako człowiek.

To strasznie skomplikowane.

Powiem więcej: zupełnie niewiarygodne! I dlatego właśnie jest przedmiotem wiary.

Mistrz Eckhart, średniowieczny mistyk i dominikanin mówi, że to dla naszego umysłu totalny absurd: Bóg w ciele człowieka.

Dlatego nie powinniśmy za bardzo o tym myśleć.

Co to właściwie jest Boże Narodzenie?

Że Bóg przemówił do człowieka poprzez swoją obecność. I to obecność jako człowiek. To rzeczywiście niezwykłe. Rozmaite mitologie mówiły co prawda o ludzkich wcieleniach bogów, ale byli to na ogół wielcy wodzowie, mędrcy, zwycięzcy.

Nasz był biedny jak mysz.

I przyszedł na świat wbrew wszelkim oczekiwaniom. A raczej wbrew wszelkim ludzkim wyobrażeniom.

Zaskoczenie było planowane?

Dotąd jest. Bo Bóg jest tak wielki, że mógł się objawić tylko w czymś najmniejszym. Inne objawienie byłoby śmieszne. Choć muszę w tym miejscu dodać, że z dużym szacunkiem traktuję argumenty ateistów, którzy podważają potoczne obrazy Boga, które są rzutowaniem ludzkich marzeń i tęsknot w niebo. A Bóg nie przyszedł po to, by spełniać nasze oczekiwania.

To po co?

Dać dowód swojej miłości, o którą go nie podejrzewaliśmy. Bóg jest, proszę pani, inny niż nam się wydaje.

Ma granice, ale jest nieskończony?

Dokładnie tak.

Ale to przecież paradoks.

Bo poemat "Bóg się rodzi" pokazuje bezsilność naszego języka w opisaniu przyjścia Boga na ziemię. Przyjścia w tak nieprawdopodobnie prosty sposób, które stało się dowodem na to, że nie mógł wymyślił tego człowiek.

Gdzie rodzi się Bóg?

Hinduskie dzieci, które pytał misjonarz na ulicach Bombaju, gdzie jest ich Bóg, pokazywały swoje serce, chrześcijańskie wskazywały niebo.

Które miały rację?

Ani te, ani te. Bóg mieszka w drugim człowieku.

Biblia strasznie mało mówi o Bożym Narodzeniu.

To prawda, więcej mówi o nauce Chrystusa.

Mamy wierzyć w stajenkę?

Tak, bo przecież Bóg urodził się w biedzie, spełniając proroctwo. I zaistniał jako człowiek w pełni. Czyli był dzieckiem, dorastał, wychowywany przez Maryję i Józefa.

Józef to dla mnie tragiczna postać.

Józef? Dlaczego?

No, proszę ojca. Bierze sobie za żonę kobietę, a tu nagle okazuje się, że jest w ciąży. I to nie wiadomo z kim.

Jak mówi Biblia, dostał od Boga odpowiednie pouczenie.

Ale musiał być w szoku?

Może był. Ja jednak myślę, że podobnie jak wybór Maryi, jego też musiał być nieprzypadkowy. Mąż matki Boga musiał być prawym Izraelitą, uczciwym, sprawiedliwym człowiekiem.

Młodym?

Ja myślę, że tak. Bo kto by się odważył na potajemną ucieczkę z brzemienną kobietą? To nie zadanie dla ludzi 70 plus.

W kolędzie stoi jak byk: "a Józef stary"...

To tak na wszelki wypadek, by zapewnić bezpieczeństwo Matce Boskiej. Że jak stary, to mniej natarczywy. Ale pomijając wiek, był w sensie ludzkim ojcem Chrystusa. Adoptowanym bez żadnych papierków i formalności przez Ducha Świętego.

Ludziom trudno jest zrozumieć Boże Narodzenie?

Problem jest ze zrozumieniem sensu głębszego, teologicznego. Z opowieściami o Bożym Narodzeniu czułymi, miłymi i sentymentalnymi świetnie sobie radzimy.

Jak my dziś świętujemy Boże Narodzenie?

Są dwie tendencje. Jedna, bardzo powszechna, która się objawia w wesołej konsumpcji (co, choć naganne, po tych latach biedy może być zrozumiałe). Ale są też domy, które wciąż przedkładają nad jedzenie i prezenty duchowy aspekt przyjścia Chrystusa. Czytają przed kolacją wigilijną Ewangelię, modlą się, zapraszają na to symboliczne, puste miejsce osobę samotną, starszą.

Ważne jest bycie?

Ale razem, nie obok siebie, bo i tak się zdarza. Spotykam wielu młodych ludzi, którzy boją się jechać na Wigilię do domu. Obawiają się, że odżyją konflikty, albo że nie będziemy mieli sobie nic do powiedzenia. Ważne, by te nasze relacje były uzdrowione, prawdziwe. Przecież dzielenie się opłatkiem to znak miłości. Opłatek to jest chleb, nie kamień. Jak z nim idziesz do drugiego, nie zaciskasz przecież pięści. Warunkiem przebaczenia jest rozbrojenie.

Na ojca Wigilii wszyscy są rozbrojeni?

Staramy się. Jest nas setka mężczyzn i jakoś sobie radzimy. (śmiech)

Jak dobrze przeżyć święta?

Siedemnastowieczny mistyk, Anioł Ślązak pisał: "daremnie przeżywasz Boże Narodzenie w Betlejem, jeżeli Bóg się nie narodził w Tobie". I to jest wskazówka, jak świętować. Doświadczyć duchowego narodzenia Boga w życiu.

To nie takie łatwe.

A dlaczego ma być łatwe? Nie da się przyjść i od ręki kupić sobie doświadczenie. Wiara jest wymagająca. To jak z matematyką. Na początku widzisz przedziwne zawijasy, które dopiero z czasem układają się w logiczne wzory.

Niektórym nigdy się nie układają, co oznacza, że religia może być czasem przyciężka.

Nie jest. Traktuje po prostu człowieka poważnie, a nie opowiada mu bajeczki. Bo przecież nie chodzi tu o banały, ale o życie i śmierć. A z tym nie ma żartów.

Folklor przeszkadza prawdziwemu doświadczeniu?

Utrudnia dojście do tego, co w Bożym Narodzeniu najważniejsze. To tak jakby bardzo ważny wzór matematyczny narysować na papierze i wszyscy zachwycaliby się kolorem tegoż papieru.

To mamy zrezygnować z żywej szopki, z pastuszków i bydełka?

Nie, tyle żeby się na tym nie zatrzymać. Nie zadowalać się tapetą, bo to tylko początek drogi. To tak jakby podróżować wyłącznie palcem po mapie.

Ojciec chodzi na żywą szopkę do franciszkanów?

Nieee... Już w dzieciństwie osłów nie lubiłem.

Jakie będzie to Boże Narodzenie?

Nie wiem, ale wiem, co bym sobie życzył: żebyśmy zaczęli mówić ludzkim językiem. Żeby tego, który nazywa się diabolos i którego przedrostek "dio" znaczy dzielić, chociaż za próg wygonić. Żeby nie siadł z nami do Wigilii.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto