MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Western na Dworzysku. Strzała w rzici

GRZEGORZ SZTOLER
Wesoło na tym planie...
Wesoło na tym planie...
Drugi dzień zdjęciowy, napad Indian. Przygotowania zajmują trochę czasu. Trzeba Indianerom peruki i pióropusze pozakładać, wisiorki i amulety. Wymalować szminką barwy wojenne. Komancze jak żywi, aż strach patrzeć.

Za to dziołchy nie chcą piszczeć jak trzeba. To już piąty dubel, a one uciekają jakby z wesela je chłopcy gonili. A tu trzeba dramatyzmu, tłumaczy reżyser. Na stole leży chłop ze strzałą w rzici, nad nim baba z nożem i próbuje to pieroństwo wyjąć. Ale na niewiele się to zdaje. Dziołchy twarze zakrywają i dalej chichoczą. I to widać. Operator opuszcza ręce. Dobra coś wytniemy, potrzebujemy kilku sekund - mówi filmowiec.

Augustyn Rogalski vel Stary Moczygemba za szybko wybiega z izby. - Jeszcze nie teraz, Ola cie popchnie - wyjaśnia J. Kłyk. Dopiero jak w oknie pojawiają się Indianery, dziołchy zaczynają ryczeć, Ola szturcha Rogalskiego krzycząc "dziadku uciekej". I Rogalski wybiega. Wtedy Indianery, dwie sztuki naraz, wpadają do izby. Jeden ginie z ręki... księdza. [Sławek operator: - Zrobię to od strony wielebnego, będzie widać tylko rewolwer]. Innego zabija John Rzeppa, w samą porę. Jest mały problem z czeskimi korkami, które chyba zamokły. Jedna z dziołchów na łóżku ma strzelać w okno, ale strzał nie pada. Reżyser dociska lufą do drzwi, i broń wypala. Dziewczyna: - Może dlatego, że jestem leworęczna... Filmowcy: - Potrząśnij tą bronią, ale nie wychodź z kadru. I tak zresztą trzeba powtórzyć ujęcie.

Powoli izba jest pełna dymu. Strzelają z daleka i na zbliżeniach. - Widzicie, ile się trzeba narobić, nakombinować, by zrobić jedną scenę - podkreśla reżyser. Rzeczywiście. Kręcimy tylko wtargnięcie Indian do chałki, a przekładańców jest co niemiara. Raz grają dziołchy, potem matka wyjmująca chłopu strzałę z rzici, i to kilkakrotnie, bo oświetlenie, bo zbliżenie. "Kaj ta krew, dejcie krwi" - wydziera się matka. I szukają butelki ze sokiem. "A ty się chopie ruszej i kwicz, jak ci ta strzała wyciągają" - radzą aktorowi filmowcy. Więc chłop jęczy. A teraz kręcimy jak Indianie się skradają. Tu przeszkadza kupka kamieni, tam samochód, stara sprawa. Kadrujemy, Indianery ostrożnie się skradają wypełniając kolorowymi pióropuszami kadr. Trzeba nakręcić strzałę w locie. "Ostrożnie ponad kamerą" - radzi reżyser. No i wielokrotnie powtarzana bolesne ujęcie ze strzałą. Kamerzysta: "Powinna go chyba trafić z przodu". Śmiejemy się. Nie, nie może, większa szkoda by była. Więc jest już w tyłku, i teraz aktor musi z nią zakuśtykać do chałpy. I to okazuje się najtrudniejsze. No bo utyka nie na tą nogę, co trzeba.

- Ale mam tu z wami ubaw, przynajmniej mi się nie nudzi - mówi przyglądająca się westernowemu zamieszaniu 86-letnia bojszowianka. - Za moich czasów to się w teatrach grało. W gospodach je wystawiali. Wesoło było, tak jak teraz tu. Uciecha patrzeć, bo uciecha przy tym być musi. No niy?

Poniżej kilka krótkich filmików z planu zdjęciowego

od 7 lat
Wideo

Viki Gabor - 5 Deresza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto