Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Lubański: Nie wykluczam, że będę trenerem

Cezary Kowalski
arc Polskapresse
- Nie mam powodu nie wierzyć tak poważnemu człowiekowi, który mówi mi: Włodek, chciałbym abyś pomógł mi w codziennych obowiązkach związanych z funkcjonowaniem klubu - mówi Włodzimierz Lubański, były reprezentant Polski, obecnie wiceprezes Polonii Warszawa.

Zdaje sobie Pan sprawę w co wdepnął przyjmując pracę u Józefa Wojciechowskiego?
Wiem oczywiście do jakiego klubu przychodzę i jak to mniej więcej wygląda. I wiem, że z mojego punktu widzenia to jest dosyć niebezpieczne, ale mimo tego się zdecydowałem. Pan Wojciechowski do mnie zadzwonił i zaproponował pracę w roli wiceprezesa do spraw sportowych. Ja się zastanowiłem i pracę podjąłem. Poza tym dostałem możliwość zabrania ze sobą mojego zaufanego człowieka, którego znam od 20 lat i cenię jego piłkarską wiedzę.

Nikt w Polsce nie zna Kazimierza Jagiełły. To trener?
Tak, pracował w w Belgii w niższych klasach rozrywkowych, w drugiej i trzeciej lidze. Ma też duże doświadczenie organizacyjne.

Pewnie niebawem zastąpi Jacka Zielińskiego...
Nie ma takich planów. Rozmawiałem z trenerem Zielińskim i tłumaczyłem mu jak to wszystko będzie teraz wyglądać. On przyjął to bardzo spokojnie. Podkreślałem, że zamierzam z nim współpracować, a nie narzucać pewne rzeczy.

To Panu się wydaje, że nie musi narzucać. Według właściciela ma być raczej dokładnie odwrotnie.
Umówiliśmy się w jednej sprawie na sto procent. Na pewno będziemy ze sobą rozmawiać. Jeśli nie będzie wyników, będziemy się nawet kłócić, różnić jeśli chodzi o ustawienie zespołu, taktykę i tak dalej. Ale on podejmie ostateczną decyzję.

A zapytał Pan właściciela klubu czy po kilku tygodniach albo miesiącach nie potraktuje Pana jak poprzednich prezesów, dyrektorów czy trenerów?
Nie. Nie zadałem takiego pytania. Wysłuchałem jedynie czego ode mnie oczekuje.

Polecał pana Jerzy Engel?
Nie. Pan Wojciechowski sam do mnie zadzwonił. Najpierw do mojej żony. Później już do mnie.

Może Pan nawet nie wie o inicjatywie prominentnego działacza PZPN?
Wydaje mi się, że jednak nie Engel mnie polecał. Wojciechowski mówił mi o zupełnie innej osobie. Nie związanej z futbolem, ale z biznesem. Powiedział dokładnie coś takiego: człowiek, z którym rozmawiałem przekonywał mnie, że jesteś jednym z niewielu uczciwych w tym środowisku. Taki był dosłownie jego przekaz.

Może dlatego uczciwy, bo nie pracował Pan dotąd w Polsce...
Współpracowałem, jako menedżer licencjonowany FIFA, z niektórymi klubami. Przeprowadzałem transfery. Miałem m.in. Żewłakowa i Juskowiaka. Powiem uczciwie. Ja szukałem możliwości powrotu do polskiej piłki już bardzo długo.

Człowiek z takim nazwiskiem, nie mógł przez tak wiele lat znaleźć sobie miejsca w polskiej piłce. Dlaczego?
Bo nie było propozycji. Jakieś zapytania, przymiarki się pojawiały, ale nigdy nie było to nic poważnego. Jedyna konkretna sprawa to była właśnie ta. Dlatego nie rozdzielałem włosa na czworo i tak naprawdę krótko się zastanawiałem.

Nie korci Pana aby wrócić na ławkę trenerską?
Parę dobrych lat pracowałem jako trener. Długo też byłem asystentem bardzo dobrych trenerów. M.in. aktualnego selekcjonera reprezentacji Belgii Georgesa Leekensa. Sam prowadziłem Lokeren przez dziewięć miesięcy. To co mi Wojciechowski zaproponował polega na zebraniu moich doświadczeń boiskowych, bliskiej współpracy z trenerami i także spraw dotyczących managementu sportowego. Czyli tego co robiłem przez wiele lat.

Był Pan już na pierwszym spotkaniu właściciela z piłkarzami i sztabem szkoleniowym. Widział Pan jak to wygląda. Wierzy Pan, że Wojciechowski będzie się w stanie nieco odsunąć i komukolwiek oddać swoje zabawki?
To nie jest tak, że właściciel oddaje mi zabawki. On sam mi powiedział, ze chciałby być w jakiś sposób odciążony od piłki nożnej.

To samo mówił m.in. Pawłowi Janasowi.
No dobrze. Nie wiem jak będzie. Chwilę poczekajmy, to są przecież dopiero moje pierwsze dni w Polonii. Nie mam powodu nie wierzyć tak poważnemu człowiekowi, który mówi mi: Włodek, chciałbym abyś pomógł mi w codziennych obowiązkach związanych z funkcjonowaniem klubu.

Jesteście na Ty?
Tak. Poznaliśmy się przy kawie.

Podczas czwartkowego spotkania z piłkarzami właściciel omyłkowo zrugał młodego Przybeckiego, myśląc, że rozmawia z Sikorskim. Rzeczywiście potrzebny mu jest ktoś kto ogarnie ten klub...
Przyznaję, że prezes pomylił zawodników, ale to był drobiazg. Trwało to dosłownie chwilę i wcale nie wypowiadał się w ostrych słowach. Krótka pomyłka. Przybecki sam się przedstawił. Wielkiego zgrzytu nie było.

Na dzień dobry Polonia zagrała z Pana Górnikiem Zabrze i zremisowała mecz u siebie w niesamowitych okolicznościach. Powinien Pan być zadowolony z podziału punktów.
Górnik Zabrze przygotowuje nowy stadion i chce zrobić lożę, w której będą zasiadać byli zasłużeni zawodnicy. Dali nam takie nalepki, które możemy sobie nakleić i będziemy tam mieli dożywotnie miejsca.

Pan to powinien mieć tam pracę dożywotnią, a nie naklejkę...
Dziękuję uprzejmie za tę uwagę. Ktoś mi wczoraj powiedział nawet: a wiesz Włodek, szykowali w Zabrzu jakąś funkcję dla ciebie. Zostawmy to. Mam swoją naklejkę, cieszę się bardzo. Pewnie, że Górnika mam w sercu, ale to już jednak historia sprzed czterdziestu lat. Dzisiaj pracuję gdzie indziej.

No jeszcze Pan pracuje. W Warszawie żartowano, że nie wiadomo jednak co przyniesie poniedziałek. Nie po to przecież słynny J.W. zatrudniał Pana aby Polonia tylko remisowała z Górnikiem.
Oglądaliśmy razem ten mecz i obaj byliśmy bardzo zdenerwowani. To nawet nie chodzi o to, że Górnik nie zasłużył na remis czy też bramkę. Ale sposób w jaki ją strzelił musi zostawiać gorycz. Rozumiem zachowanie chłopaków, czy też Radka Majdana, który rzucił się w kierunku sędziego. Bałem się nawet, że mu krzywdę zrobi, dojdzie do rękoczynów i go dożywotnio zawieszą. No, ale nie może być tak, że cały stadion widział zagranie ręką, a tylko sędziowie nie widzieli. Polonię spotkała w tym meczu, krzywda. Nie powinno tak być.

Może wywoła to jakąś sportowa złość, zmobilizuje zespół.
Nie sądzę. Jest wręcz przeciwnie. Rozmawiałem z trenerem Zielińskim i wiem, że piłkarze byli załamani, przygnębieni, wszystkie głowy spuszczone.
Sądzi Pan, że Polonia ma drużynę na mistrza Polski? Taki cel postawił trenerowi i piłkarzom właściciel jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.
Z tego co ja zrozumiałem to chodzi o czołowe miejsce w lidze. A czołowe miejsce w lidze to dla mnie pierwsza trójka. Mistrzostwo to bardzo duże wyzwanie z zespołem, który jest obecnie. Właściciel otwarcie mówi o tym, że nie wszystkie transfery wypaliły i nie kryje, że jest niezadowolony z niektórych zawodników. Krytykuje ich i ma prawo to robić skoro płaci tak duże pieniądze. Sposób w jaki to jest robione, to już inna sprawa.

Czy da się stworzyć drużynę na mistrza Polski skupując nawet wyróżniających się zawodników, ale z bardzo przeciętnych klubów?
Nie wiem. Nie byłem przy tych transferach. Nie wiem co powodowało ludźmi, którzy za nie odpowiadali. Mogę tylko powiedzieć jak ja to widzę. Trzeba mieć ustawionych kilku zawodników nie na otwarcie okienka transferowego, lecz znacznie wcześniej. I na poziomie krajowym i międzynarodowym. Najbliższe okienko otwiera się w grudniu. Nie zdążymy zadziałać w ten sposób. Będziemy się oczywiście starali coś zrobić, ale tylko pod warunkiem, ze to będzie odpowiedzialne. Robienie transferu tylko po to aby go zrobić nie ma żadnego sensu.

Dowiedział się Pan jakim dysponuje budżetem na nowych zawodników?
Właściciel powiedział jasno. W tym okienku transferowym nie zamierza wydawać pieniędzy. Chyba, że będzie to uzasadnione większą wartością zawodnika w przyszłości. Raczej jednak mam się nastawiać na graczy, którym kończą się kontrakty lub takich, którzy są niespodziewanie do wzięcia na skutek jakichś konfliktów itp. Jasno postawiona sprawa, bardzo po męsku.

Ma Pan uprawnienia trenerskie, menedżerskie, maturę?
(śmiech). Wszystko co trzeba mam. Licencję trenerską A, licencję menedżerską federacji światowej. Ale moja funkcja nie jest związana bezpośrednio ze sztabem szkoleniowym i pracą na boisku.

Ale liczy się Pan z tym, że w pewnym momencie będzie musiał zejść z trybuny kilka stopni niżej i poprowadzić drużynę?
Oczywiście. Nie wykluczam niczego. Ale to będzie po przemyśleniu i mojej zgodzie. Wątpię jednak, aby w najbliższym czasie były jakieś rewolucyjne pociągnięcia ze strony prezesa. Nie czuję tego. Nie odniosłem wrażenia, ze właściciel stracił zaufanie do trenera.

A ja wręcz przeciwnie. Skoro po meczu we Wrocławiu powiedział, że trener powinien podać się do dymisji, skoro zwolnił jego prawą rękę czyli Tadeusza Fajfera, skoro zatrudnił Pana i Jagiełłę...
Tak, niby to jest czytelne. Sądzę jednak, że on szukał jakiegoś rozwiązania, które uspokoi jego samego.

Pan z natury jest bardzo spokojny.
Fakt, ale najważniejsze teraz będzie jak ustawimy sobie pracę.

Praca pracą, ale możliwości tej drużyny są mocno ograniczone. Jaki Pan w widzi w niej potencjał?
Widzę, że zawodnicy są spięci. Bardzo mocno. Jakaś przyczyna musi być. Trzeba szukać powodów, rozmawiać. Z zapałem podejdę do swoich nowych obowiązków, zobaczymy co będzie. W tej lidze każdy może wygrać z każdym i naprawdę wszystko jest tu możliwe. Weźmy Śląsk Wrocław. Drużyna, która grała świetnie, nagle nie miała żadnych, ale to absolutnie żadnych szans z Bełchatowem i przegrała wysoko jak najbardziej zasłużenie.

Wojciech Kowalczyk z Romanem Kołtoniem strasznie spięli się w kwestii Daniela Sikorskiego w programie Cafe Futbol. Jaka jest prawda o tym na-pastniku? Nie potrafi grać, czy jednak będą z niego ludzie?
Widzę jego ogromne zaangażowanie i widzę, że nie wykorzystuje nawet pięćdziesięciu procent swoich możliwości.

W 88. minucie przy stanie 1:0 napastnik, który kosztował ok 2 mln złotych biegnie przez pół boiska sam na bramkę Górnika i nie trafia...
To jego wina, bo w tym czasie mógł nawet spokojnie przemyśleć jak ograć bramkarza. Mógł nie strzelić tego gola, ale powinien dać szansę bramkarzowi, trafić w bramkę, a nie obok słupka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto