Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wpada AT do mieszkania, a tam niewinni ludzie

Piotr Kalsztyn
Piotr Kalsztyn
To niestety nie jest kiepski dowcip, a opis sytuacji, która może ...
To niestety nie jest kiepski dowcip, a opis sytuacji, która może ... Paweł Skraba, pomorska.pl
To niestety nie jest kiepski dowcip, a opis sytuacji, która może przytrafić się każdemu. Przedstawiamy najbardziej spektakularne wpadki policji.

W nocy z wtorku na środę grupa antyterrorystów wtargnęła do jednego z mieszkań w Katowicach. Zdemolowali lokal, a mieszkańców najpierw ogłuszyli granatami, a następnie potraktowali jak niebezpiecznych przestępców.  Efekt - złamany ząb kobiety, skręcona ręka mężczyzny oraz ogólne obrażenia, w zamian usłyszeli przeprosiny i mogą liczyć na odszkodowanie. (Wideo: poszkodowana kobieta szczegółowo opisuje co zrobili jej policjanci)

- Wina leży po stronie policji i tutaj nie ma dyskusji. Musieliśmy na wiadomość o miejscu przebywania przestępcy zareagować, podjęliśmy ryzyko, okazało się być ono zgubne, bo weszliśmy nie do tego mieszkania, a do mieszkania ludzi, którzy nie mieli nic z przestępcą wspólnego - komentował w środę Andrzej Gąska, rzecznik KWP Katowice. Ryzyko podejmowane jest za każdym razem, bo mimo pracy planistów, wpadki antyterrorystów się zdarzały, zdarzają i raczej nikt nie przypuszcza, żeby zdarzać się przestały.

O wpadce z Katowic dowiedziała się cała Polska, bo lokatorzy jeszcze w ten sam dzień sami zadzwonili po telewizję. O innych słyszy się dużo rzadziej. Jedną z ostatnich policyjnych wpadek była akcja antyterrorystów w Bydgoszczy, gdzie pod koniec grudnia ubiegłego roku specjalna grupa przyszła po narkotykowego dilera. AT przestrzelili drzwi na wylot, jedna kula zbiła klosz, druga wyłupała dziurę w ścianie - w środku zastali małą dziewczynkę i jej mamę. - Wparowało tu chyba z pięćdziesięciu policjantów. Kominiarki, kamizelki kuloodporne; uzbrojeni po zęby... Wzięli nas za bandziorów - mówił Waldemar Anatowicz dziennikarzom Gazety Pomorskiej, mężczyzna który wraz z dzieckiem i partnerką wynajmował mieszkanie. - Przecież to małe dziecko. A jakby ona podbiegła w tym czasie do korytarza? Przecież mogła zginąć... - dodawała Karolina Gellert ściskając w ramionach córeczkę Klaudię. Akcja policyjna trwała około 6 godzin. Policja przeszukała całe mieszkanie, podobno znaleźli woreczek z suszem roślinnym w jednym z samochodów. To nie mężczyzna, który wynajmował mieszkanie miał być według policjantów dilerem, lecz właściciel lokum. (Więcej o tej sprawie: Akcja antyterrorystów na Miedzyniu. Zamiast dilera znaleźli przerażoną rodzinę)

W marcu 2010 roku zamaskowani policjanci wbiegli do domu Krystyny Żbik z Giżyna (woj. zachodniopomorskie). - Ktoś wybił w moim mieszkaniu szybę i wrzucił do środka granat. Po chwili rozległ się ogromny huk. Odłamek zranił mnie w nogę. Miałam wrażenie, że dom zaraz się zawali. W popłochu wybiegłam na zewnątrz. Było tam wielu ludzi w czarnych kombinezonach z bronią. Zaczęli w moim kierunku strzelać. Czułam, jak pociski przelatują mi koło głowy. Wiele w życiu przeżyłam, ale czegoś podobnego nie wyobrażałam sobie nawet w najczarniejszych snach - mówiła dziennikarzom Głosu Koszalińskiego kobieta. Policja uzyskała wcześniej sygnał o niebezpiecznym przestępcy poszukiwanym listem gończym, zamiast niego znaleziono samotnie mieszkającą wdowę. (Więcej: Policja strzela na ślepo)

Prawie trzy lata temu podobna sytuacja miała miejsce w Łomży. Na oczach 9-letniego chłopczyka antyterroryści skuli w kajdanki jego dziadka, któremu kazali położyć się pod lufy pistoletów. – Gdy wróciłem do domu, widok był taki, jakby huragan przeszedł. Wszystkie szafki pootwierane, pościel z łóżek powywracana. Od tych granatów wszystko ze ścian pospadało, nawet krzyżyk nad wejściem – mówił dziennikarzom Gazety Współczesnej Mariusz Bloch, ojciec chłopca. Poszukiwani Czeczeni byli w sąsiednim domu. (Więcej: Skandal! Uzbrojeni po zęby antyterroryści wpadli do mieszkania spokojnych ludzi!)

Zdarzają się jednak sytuacje, gdy policjanci są bezpodstawnie oskarżani o nadużywanie siły. W styczniu 2010 roku w Szczecinie dwóch policjantów zatrzymało trójkę nastolatków z przedmiotami skradzionymi z pobliskich sklepów. Podczas przesłuchań nieletni przestępcy śmiali się z policjantów, udawali atak padaczki, przeklinali, wszyscy byli wcześniej notowani. Zapadła decyzja, aby umieścić ich w izbie dziecka. Policjanci jednemu z nieletnich nie odebrali telefonu, a ten wysłał matce sms, że jest bity na komisariacie. Po pól roku policjanci usłyszeli zarzuty znęcania się nad nieletnimi. Prokuratura dysponowała opiniami psychologa, według których nieletni byli wiarygodni. Policjanci zostali zawieszeni w obowiązkach. Po pół roku zapadł wyrok - uniewinnienie. – Nie da się opowiedzieć przez co przeszliśmy. Żadnego z tych nieletnich nie skrzywdziliśmy, choć zachowywali się karygodnie. A z nas zrobiono przestępców – powiedział Głosowi Szczecińskiemu jeden z uniewinnionych. (Więcej: Porażka prokuratury. Uwierzyli nieletnim chuliganom)

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto