Z archiwum esos`a: Zabrze-Grzybowice - Dożynki 2010 [Zdjęcia]

No właśnie… Ciekawych? Ostatnio miałem okazję się o tym przekonać.

Jadąc pod koniec sierpnia gdzieś obok Grzybowic, natknąłem się na wielki banner: Dożynki – Zabrze Grzybowice 2010. Jakoś do tej pory nie miałem okazji uczestniczyć w zabrzańskich dożynkach, postanowiłem więc odwiedzić tę dzielnicę przy okazji mającej się tam odbyć imprezy…

Pogoda tego dnia nie dopisywała: paskudne chmury nie przepuszczały ani grama słońca, do tego opryskiwały miasto czymś pomiędzy deszczem a mgłą. Szare chmurzyska skutecznie zagłuszyły mi sygnał GPS, więc zanim trafiłem do celu swej drogi, 4 razy przejechałem wzdłuż i wszerz Grzybowice. Robiąc dobrą minę do złej gry, udawałem, że podziwiam dekoracje domów…

Moje tur-de-Grzybowice trwało z 20 minut, w tym czasie udało mi się zwiedzić większość dzielnicy. Prawdę mówiąc poczułem się tam, jakbym był naprawdę daleko od Zabrza. Cisza, spokój, wokół pola…

Udało mi się w końcu trafić na miejsce, gdzie miała odbyć się impreza. Jakimś sposobem, pomimo dość długiego ‘zwiedzania’ dzielnicy zostało mi na tyle czasu, by spokojnie przejść pod kościół, gdzie właśnie kończyła się msza dożynkowa. Przywitała mnie podniosła atmosfera: w powietrzu unosił się zapach wyperfumowanych Pań, Panów, oraz woń promili i w jednym czy 2ch przypadkach – zapach resztek obornika który nie poddał się podczas zabiegów powierzchownego czyszczenia maszyn pociągowo – transportowych.

Msza dobiegła końca. Wystrojone pojazdy zaczęły ustawiać się do przejazdu przez Dzielnicę. Zgodnie z zapowiedziami, na dożynkach pojawiła się prezydent miasta – Małgorzata Mańka-Szulik. Także i ona wzięła udział w korowodzie.

Na miejsce samej imprezy udało mi się dotrzeć przed korowodem. Mieszkańcy Grzybowic i okolic z niecierpliwością wypatrywali pochodu, który nie dał na siebie za długo czekać. Triumfalnie wjechał na stadion w asyście jeźdźców…

Oczywiście czym by była impreza bez niewiast!

Gdy tylko wszelkie pojazdy zmechanizowane ustawiły się na swoich miejscach, rozpoczęła się oficjalna część imprezy. Przemówieniom i podziękowaniom nie było końca. Co mnie zdziwiło – zebrani mieszkańcy Zabrza nie okazywali niechęci oficjalnym gościom przedstawiającym tę, czy tamtą partię polityczną. Widocznie Zabrzanie lubią się bawić ponad podziałami.

Po przekazaniu na ręce prezydent chleba wypieczonego z tegorocznych zbiorów, zebrani obywatele zostali obdzieleni wypiekami…

Nie ukrywam, załapałem się i ja ;)

Po poczęstunku nie pozostało nic innego, jak rozpocząć świętowanie. Poza tradycyjnym ogródkiem piwnym, na mieszkańców Zabrza czekało kilka atrakcji: wystawa zwierzyny domowej…

…możliwość przejazdu pojazdem większego kalibru…

…oraz konkursy na najlepiej przystrojony środek transportu / dom.

Pogoda niestety nie dopisywała. Z nieba zaczął sączyć się deszcz. Nie przeszkadzało to jednak dzieciom w oczekiwaniu na swoją kolej do pomalowania twarzy…

…a nieco starszym w oczekiwaniu na autograf graczy Górnika:

Kibice znudzeni oczekiwaniem na autograf mogli podziwiać pasjonujące wydarzenia przy stojących niedaleko ToiToiach, lub skupić swoją uwagę na przemykających konno tu i ówdzie Niewiastach:

Gdyby jednak któryś z panów zdecydował się na porwanie niewiast, mógłby spotkać się z… drobną przeszkodą. Pieczę nad dziewicami miała bowiem grupa jeźdźców, przy których Rohirrimowie byliby bezbronni jak niemowlaki…

Pogoda pogarszała się z minuty na minutę. Nie pozostawało nic innego, jak wracać do domu, lub poszukać schronienia pod namiotami, gdzie porządku pilnowały… Bociany?!?!

Bociany pilnujące porządku… Tego było za dużo jak dla mnie.

Udałem się więc do domu…