Dajemy zielone światło rewolucji śmieciowej

Pomysł popierają w równym stopniu tak mieszkańcy bloków, jak i domów jednorodzinnych.

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach już rok temu rozpoczął publiczną debatę w tej sprawie. Właśnie w redakcji "Dziennika Zachodniego" odbyło się spotkanie przedstawicieli różnych środowisk, którzy zastanawiali się, co zrobić, żeby nie zasypała nas góra śmieci. Wspólna konferencja w sosnowieckim Media Centrum wpisała się w rozpoczętą przez resort środowiska kampanię zmierzającą do gruntownych zmian w przepisach.

Starania przyniosły efekty i uzgodniony projekt rządu w tej sprawie trafił w listopadzie do Sejmu.

W tym roku każdy z nas wyrzucił do kosza około 340 kilogramów różnego rodzaju śmieci. Ale 30 procent odpadków w ogóle nie trafiło do kubłów, zaśmiecając środowisko. W naszym regionie do największych śmieciarzy należą takie miasta, jak Katowice, Bytom, Gliwice, Sosnowiec i Częstochowa. Składowiska trzeszczą w szwach. Plan Gospodarki Odpadami dla województwa śląskiego wskazuje, że wysypiska na Żywiecczyźnie są na granicy wytrzymałości, Śląsk Cieszyński nie ma już miejsca na śmieci, a wkrótce kryzys dosięgnie powiaty: pszczyński, tyski, mikołowski i bieruńsko-lędziński.

W województwie śląskim wytwarzanych jest ponad 13 procent wszystkich śmieci komunalnych w kraju, czyli 1,5 mln ton odpadów.

Jeśli od przyszłego roku ta ilość się nie zmniejszy, grożą nam unijne kary. Polacy o tym wiedzą. Nie podoba się nam zaśmiecone otoczenie, co deklaruje aż 90 proc. badanych.

Kary za śmieci

Prawie wszyscy Polacy są zwolennikami surowych kar za zaśmiecanie środowiska naturalnego. Aż 76 proc. uznaje jednak, że obecne kary za takie postępowanie nie są skuteczne.

System, w którym samorząd lokalny zarządza gospodarką odpadami, obowiązuje już we wszystkich krajach Unii Europejskiej - poza Polską i Węgrami.