MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dorosła Pippi zmusza do zarywania nocy

Joanna Weryńska
Kadr z filmu "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Teraz za trylogię wzięło się Hollywood
Kadr z filmu "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Teraz za trylogię wzięło się Hollywood fot. Materiały prasowe.
Jeśli wierzyć mediom, w Polsce już prawie nikt niczego nie czyta. A tu nagle wszyscy rzucili się na powieści nieznanego wcześniej Szweda, który w dodatku już nie żyje. Oczywiście chodzi o Stiega Larssona i jego trylogię pod wspólnym tytułem "Millenium", której poszczególne części noszą nazwy równie ekstrawaganckie, co wiele mówiące: "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", "Dziewczyna, która igrała z ogniem" i "Zamek z piasku, który runął".

Czy autor, zmarły w roku 2004, tuż przed ukazaniem się pierwszej ze swoich książek, mógł marzyć, że osiągnie aż taki sukces? Polska nie jest wyjątkiem. W samej Szwecji sprzedano 3 miliony egzemplarzy, co oznacza, że "Millenium" kupił co trzeci Szwed. W 35 innych krajach szał czytelniczy przypomina lawinę. Za wynikami sprzedaży trudno nadążyć: już 10 milionów egzemplarzy, już 15, już 20! Jak długo jeszcze? Kiedy wreszcie "Millenium" da szansę innym książkom?

Oj, chyba nieprędko. Na razie szwedzki bestseller zdobywa coraz to nowe rzesze fanów, a zwłaszcza fanek. Czytelniczki, zarówno proste kobiety i bizneswomen, jak i wyrafinowane intelektualistki, z wypiekami na twarzach pytają jedna drugą: "Czytałaś już, czytałaś?" Z pewnością "Millenium" jest bardzo dobrą powieścią sensacyjną. Ale takich są na rynku dziesiątki. Na czym więc polega fenomen?

Podejrzewam, że na swego rodzaju poprawności politycznej. U Larssona źli są faceci (choć z wyjątkami), a dobre są kobiety, zwłaszcza kochające inaczej. Złe jest państwo, nawet tak opiekuńcze jak szwedzkie, a dobrzy ci, którzy się przeciw niemu buntują. Ludzie władzy to sadystyczne łajdaki, jak pewien kurator sądowy, który powierzone jego opiece dziewczynki wykorzystuje seksualnie, by zaspokoić swe zwyrodniałe zachcianki. Mamy też całą galerię dyżurnych wcieleń zła, znanych już doskonale z literatury masowej. Jest więc potworny blond olbrzym, który nie czuje bólu, ale z lubością zadaje go innym. Jest budzący się na nowo w Szwecji (zdaje się, że naprawdę!) demon faszyzmu w miejscowym wydaniu, a za wszystkim czai się odrażająca morda KGB. Po lekturze czujemy się lepiej, bo mamy pewność, że stanęliśmy po właściwej stronie.

Nie to jest wszak najważniejsze. Pisarz Irek Grin uważa:

- Stieg Larsson wielkim pisarzem był, gdyż stworzył postać Liz Salander. Kobiety, jakiej dotychczas w kryminale nie było. Bohaterki, która skupia w sobie cechy do tej pory zarezerwowane dla mężczyzn. I pewnie dlatego mężczyźni perwersyjnie utożsamiają się z tą postacią, podobnie jak kobiety. To ona, a nie tło społeczne czy polityczne, jest źródłem sukcesu "Millenium".

Podobnego zdania jest pisarka Gaja Grzegorzewska:

- Pomysł na tę bohaterkę jest absolutnie genialny. Lisbeth jest tak intrygująca, że odciąga uwagę od innych postaci i wątków. Każda dyskusja na temat twórczości Larssona skupia się głównie na niej.

Rzeczywiście, ta Lisbeth to dopiero fenomen! Nie dość, że jest matematycznym geniuszem i że włamuje się do cudzych komputerów, przelewając na własne konto miliony koron, to jeszcze, kiedy trzeba, bije jak Jackie Chan. Nie ma w sobie krzty rozmamłanej dobroci rodem z ruchu oazowego. Można nawet powiedzieć, że jest zła. Ale zła jest dlatego, że taką uczyniło ją złe społeczeństwo. Najpierw wsadziło do domu wariatów, a potem wydało na łup zboczeńców. Chętnie więc jej kibicujemy, kiedy ujmuje sprawiedliwość we własne ręce.

Słusznie zauważono, że atrakcyjność Lisbeth Salander polega na tym, iż jest ona kolejnym wcieleniem Pippi Langstrump. Ale jest to Pippi dla dorosłych. Pippi z pistoletem w dłoni. Pippi homoseksualna. Nawet kiedy zdradza swą płeć z dziennikarzem nazwiskiem Blomkvist, robi to tylko dlatego, że należy on do nielicznych facetów, którzy lubią kobiety. A poza tym nie potrafi się obejść bez jej pomocy. Podobnie jak miliony czytelników.

Kiedy zawodzą mężczyźni, a ustanowiony przez nich patriarchalny aparat ucisku dławi nasze gardła, ostatnią nadzieją kochających wolność pozostaje Pippi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto