Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Wójcik z Ani Mru Mru. Wywiad na urodziny gazety Nasze Miasto

Katarzyna Głowacka
Michał Wójcik i Krzysztof Ferdyn na ulicy Mariackiej z gazetą Nasze Miasto.
Michał Wójcik i Krzysztof Ferdyn na ulicy Mariackiej z gazetą Nasze Miasto. Arkadiusz Ławrywianiec
W piątek 4.10 obchodzimy Dzień Uśmiechu. Z tej okazji, oraz z okazji pierwszych urodzin gazety NaszeMiasto.pl, rozmawiamy z Michałem Wójcikiem, połową kabaretu Ani Mru Mru. Spotykamy się w Galerii Niegrzeczni na ulicy Mariackiej w Katowicach. Towarzyszy nam Krzysztof Ferdyn, właściciel lokalu, z którym artystę łączą przedsięwzięcia biznesowe i estradowe. Wójcik jest z Lublina, ale to Katowice wybrał sobie do życia.

Z czego się Pan śmieje?
Ja śmieję się z tego, co nie nadaje się na scenę i do telewizji, czyli z rzeczy obsceniczno-brutalno-krzywdzących (śmiech). Śmieję się z dowcipu słownego, sytuacyjnego, nawet gołąb potrafi mnie rozśmieszyć. Bo gołąb to taka dziwna istota, która ma połączone nogi z głową, i jak chodzi to musi ruszać głową. To dla niektórych motto: "zanim pójdziesz, rusz głową".

Ślązacy mają poczucie humoru?
O, mają bardzo duże poczucie humoru. Granica się przesunęła, potrafimy się śmiać z siebie i ze wszystkiego dookoła. Ślązacy mają mocne zakorzenienie w tradycji, obyczajach, ale i dystans do siebie.

Najśmieszniejsza sytuacja, jaka się Panu przytrafiła... Pamięta Pan taką?

Przytrafiło mi się ich milion, ale jest jedna taka, z której Czytelnicy się pośmieją. Bardzo miła sytuacja zdarzyła się pewnego razu nad morzem. Podeszła do mnie mała dziewczynka i mówi, że musi mi kogoś przedstawić. Ja czekam na jej rodziców, a ona przyprowadza pieska i mówi: "Poznajcie się. Tofik, to jest Tofik". To było dosyć wesołe.
Ale mnie ludzie zupełnie inaczej odbierają, nie wiem dlaczego, przecież jestem szarym człowiekiem, a że wykonuję taką profesję to już jest inna sprawa. Ludzie się dziwią, że ja kupuję pieczywo i bułki w sklepie. "Jak to, pan tak normalnie kupuje bułki?" - pytają. A co, można kupować nienormalnie? Zdarzyło się też, że jechaliśmy taksówką i pan opowiadał żarty, historie i powiedział na koniec: "Może pan to wykorzystać i ja pieniędzy nie chcę. Tylko niech pan powie, ze to od Cześka z taksówki".

Gdyby nie był Pan komikiem, to co Pan by robił w życiu?
Marcin (Wójcik, przyp. red.) mówi, ze chciałby zostać striptizerem, ale ja... nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Kiedyś pracowałem w teatrze i współpracowałem z zespołem Voo Voo, więc szedłbym w kierunku muzycznym. Nawet kiedyś działałem jako operator dźwięku w Programie Trzecim Polskiego Radia. Na pewno związałbym się z muzyką, tylko nie mówię tu o śpiewaniu (śmiech).

Marcin Wójcik powiedział w jednym z wywiadów, że zwykle gra Pan postaci słabsze od niego, takich wariatów. Jak się Pan z tym czuje?
Świadomie zadecydowaliśmy o takim podziale ról. Nie da się tego zmienić. Kiedyś nawet pozamienialiśmy się rolami, ale to nie działa. Ja mam przypisane kwestie takiego mniej bystrego i tego, który się przewraca, upada. Marcin to mądrzejszy brat, a Waldek to Waldek, jaki jest na scenie, taki też jest w życiu.

No właśnie. Jacy są artyści kabaretowi w życiu prywatnym? Dzień bez żartu to dzień stracony?
Ktoś kiedyś powiedział i u mnie się to sprawdza, że jak jest dobrze w pracy to źle w domu i odwrotnie. U nas to najbardziej cierpią rodziny, bo nasze życie polega na wyjazdach po całym świecie i kraju. Sprzedajemy poczucie humoru, prywatność i siebie. Nas w towarzystwie nie trzeba namawiać na to, by żartować. Wystarczy, że przez chwilę nie zwraca się na nas uwagi, wtedy sami się będziemy dopraszać, albo, jak to mówią, postawić jedno szkło kontaktowe i zaczyna się zabawa. Żeby być kabareciarzem to trochę trzeba być taką małpą towarzyską.

Dlaczego upodobał Pan sobie akurat Katowice, co tu Pana trzyma?
Trzymają mnie moi przyjaciele oraz moja partnerka, teraz tu jest mój dom. Śląsk mi się bardzo podoba, spodobał mi się ze względu na ludzi. Z racji mojej pracy zjeździłem całą Polskę i mogę powiedzieć, że ludzie na Śląsku są dobrze nastawieni do życia, mają poczucie humoru i są optymistami raczej.
Śląsk jest specyficznym miejscem, bo macie tu bogatą przeszłość jeśli chodzi o biesiady, karczmy piwne i zabawę. Serce na dłoni widać na każdym kroku, ludzie mimo trudu codziennego, myślą przyjaźnie i pozytywnie. A teraz mieszkam tu i wspieram tą kulturę.

Czego życzyłby Pan Naszemu Miastu z okazji pierwszych urodzin?
Michał Wójcik: - Każde urodziny powinny być świętowane bardzo mocno, a przy pierwszym dziecku to niech będą huczne. Baba z tortu niech wyskoczy! (śmiech).
Krzysztof Ferdyn: - Skoro jesteście raczkującym brzdącem to życzę, byście byli jak ten malec z filmu "Brzdąc w opałach". Mnie ten żart śmieszy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto