Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mogliśmy wysadzić katowicki dworzec! [Wideo]

Marcin Nowak
Marcin Nowak
Na dworcu brud i smród. Pod nim jeszcze gorzej. Kilkaset żarówek świeci 24h na dobę, fekalia, pajęczyny. Udało nam się przedostać do podziemi katowickiego dworca. Mogliśmy zrobić wszystko!

- To miejsce nie ma gospodarza! - grzmi Łukasz Mikosz, przedsiębiorca, który od półtora roku prowadzi na dworcu w Katowicach bar. Swoim klientom oferuje darmowy internet, filmy na plazmie, ciepłe i świeże jedzenie, czystość i komfort. Tuż z lokalem jednak czuć wszechobecny zapach moczu, widać porozrywane elewacje, dziury i zgniły gumolit.

- Próbowano mnie czterokrotnie obrabować. Każdą próbę włamań zgłosiłem, nikt mi nie pomaga. Ochrona dworca ma umowę tylko na hale. Na podziemne tunele nie mają koncesji, nie muszą się tym zajmować - mówi nam Pan Łukasz.

Nie ma pan żarówki? To up*****limy od kogoś i panu wkręcimy

Pan Łukasz zgłosił się do nas w czasie wakacji. - Chętnie pokażę Wam, co tu się wyrabia - zachęcił. Poszliśmy, porozmawialiśmy. To, co nam pokazał przekraczało granice wyobraźni.

- Ciągle gasły mi żarówki w okolicach lokalu. Upominałem się kilkakrotnie, prosiłem administrację o wymianę. To było jak grochem o ścianę. Gdy zagroziłem kontrolą NIK-u dostałem propozycję. "Nie ma sprawy, spróbujemy up*****lić z końca korytarza i panu wkręcimy". Tak to wygląda w wielu kwestiach - opowiada pan Łukasz.

- Gdy zwróciłem uwagę firmie sprzątającej, że źle wykonuje swoją pracę, następnego dnia ktoś zerwał wszystkie moje reklamy i plakaty. A jak się myje okna i szyby na dworcu? Ściera się mokrą szmatą górne warstwy a dolne myją się same poprzez "ściekającą wodę" - opowiada Mikosz.

Przedsiębiorca postanowił pokazać nam podziemia dworca. Twierdził, że poprzez półtora roku przebywania na nim, poznał wszystkie jego zakamarki, ale to co się dzieje pod tunelami, miało nas totalnie zaszokować. I zaszokowało.

Weszliśmy na teren, gdzie nikt nieupoważniony nie może wejść. Po kilkunastu krokach jeden z ochroniarzy zawołał do nas: "A Wy tu po co?"

- Rura cieknie pod moim lokalem, jestem właścicielem a to jest hydraulik - odpowiedział mu pan Łukasz. Wystarczyło.

- Robię to już po raz n-ty. Tak naprawdę każdy może zrobić to samo. Terrorysta z plecakiem też wejdzie na "hydraulika" - zauważył Mikosz. Wróciliśmy tutaj po kilkunastu tygodniach. Nic się nie zmieniło...

Tu jest niebezpiecznie, bardzo niebezpiecznie

Witamy się z Panem Łukaszem po dłuższej przerwie. Postanowiliśmy wspólnie pokazać wszystkim to samo, co dotychczas udało nam się zobaczyć w czasie nietypowego spaceru.

W okolicach wyjścia na ul. Kościuszki znajdowała się winda. Potem tylko pusty szyb windy. Przez kilka tygodni otwarty. Wpaść tutaj mógł każdy, a co dopiero niewidomy. Teraz zaplombowano. Po interwencji jednej z gazet.

- Tutaj była budka z ubraniami, została podłoga sama, wykładzina. Nikomu nie chce się jej sprzątnąć. Co z tego, że gnije... - pyta Mikosz.

Dworzec niby jest zamykany na noc a tymczasem gdy wychodzimy z tunelu nie zauważymy ani drzwi ani okien, ani niczego. Hula wiatr. Ale jakby ktoś pytał - na noc na dworzec nikt postronny się nie dostanie.

- Pewnie podczas takiego zamknięcia powstało to olbrzymie graffiti - dowcipkuje pan Łukasz, pokazując ogromne różowe mazidło.

Po krótkim rekonesansie po dworcu wchodzimy znów do podziemi. Przejście jest tuż obok luku bagażowego, budki ochroniarzy i SOK-istów. Grają w karty. Nikt nas nie zatrzymuje, mimo, że bardzo stukają nam buty. Po prawej za murem stoi renault w niezłym stanie. Jakim cudem się tu znalazło?

Niepełnosprawni po pajęczej nitce...

Wchodzimy znów do podziemi. Ziąb, duchota, zapach grzybów i pleśni. Idziemy długim tunelem technologicznym. Wbrew pozorom to miejsce komuś bardzo służy. Teoretycznie.

- Tędy transportowani są niepełnosprawni. Muszą z godzinnym wyprzedzeniem zgłosić chęć wejścia do pociągu a następnie między pajęczynami i grzybami przewozi się ich do tej windy - pokazuje Mikosz - Szkopuł w tym, że kasa nr 12, która przyjmuje niepełnosprawnych petentów jest częściej nieczynna niż czynna.

Patrzymy i oczom nie wierzymy. Wszystko dookoła osmolone i okopcone. - Co tutaj się działo? - pytam.

- Nic, tylko ogromny pożar kilku podziemnych warsztatów kilka lat temu, po którym nie posprzątano, bo przecież nikt o nim nie słyszał nikt go nie widział. Aż do teraz.

Wystarczy plecak z trotylem
- Wystarczy wejść z plecakiem pełnym trotylu lub innego ładunku wybuchowego i umieścić go w czterech rogach podziemi, w miejscach strategicznych. Potem detonacja i najprawdopodobniej dworzec się zawali. Tak pewnie chcą zrobić nowi inwestorzy - ale to jest tylko pójście na łatwiznę i zamiatanie pod dywan - zauważa biznesmen.

My jednak nie mamy zamiaru bynajmniej dworca burzyć. Kilka zdjęć, film na kamerze jako dowód i idziemy dalej.

- O! To jest rura z mojego baru. Kanalizacja cieknie tutaj od ponad roku. Poprosiłem, by ktoś coś z tym zrobił, bo nie ma żadnego odpływu.

- Panie, kto to panu zobaczy? W podziemiach to jest, niech się leje - usłyszałem - No to się leje do dziś.

Tuż obok widzimy legowiska bezdomnych, a właściwie to, co po nich pozostało. Skrzynka ze starą fantą. Mamy okazję poznać przedpotopowe logo napoju. Masa różnych bocznych korytarzy i klatek schodowych.

- Tutaj korytarz prowadzi do piwnic poczty. Utarg ładowano do sejfów w Gliwicach, Zabrzu, Rudzie Śląskiej i przywożono do Katowic. Potem tajną windą zwożono do tych podziemi i meleksami przewożono pod pocztę. Dziś złowieszczo uśmiechają się białe grzyby i ogromna pleśń. Bez latarki byśmy tu nie doszli.

Nie boję się, że mnie zniszczą...

Zrobiliśmy koło. Wychodzimy. Stajemy między tabliczką "wstęp surowo wzbroniony" a tablicą informacyjną z planem dworca.

- Ta tablica ma ponad 40 lat. Pokazuje jak idealnym budynkiem był dworzec. Wszystko funkcjonalne i doskonale zaplanowane. Nowoczesne. A tak naprawdę my sami doprowadziliśmy do takiego stanu. Przyznam, że byłem na początku za jego wyburzeniem i zaoraniem. Dziś wiem, że nie ma sensu wydawać 500 mln euro na nowy obiekt, skoro może skończyć tak samo jak ten - denerwuje się Pan Łukasz.

- Ruchome schody działały tylko przez rok, tablice informacyjne ciągle są nieaktualne, korytarze myje się tylko do kreski, dalej już nie. Niebezpieczne wyrwy, gdzie można złamać nogę to standard. Nie ma pomysłu na ład i porządek. Burzmy sobie jak chcemy. Ale sam wygląd to nie jest żaden powód - dodaje.

- Nie boi się Pan, że po tym artykule Pana zniszczą?. - Kto? - Ci, którzy tak sobie nie radzą - pytam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto