Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Spałowali nas bez powodu". Śląscy antyfaszyści oskarżają policję

Michalina Bednarek
Michalina Bednarek
Śląskie środowiska antyfaszystowskie chcą, żeby policja ...
Śląskie środowiska antyfaszystowskie chcą, żeby policja ... MB
Śląskie środowiska antyfaszystowskie chcą, żeby policja odpowiedziała za „spacyfikowanie” legalnej demonstracji.

Nie milkną echa wokół sobotniej manifestacji antyfaszystów w Katowicach. Informowaliśmy już, że na marsz ONR, który ulicami Katowic przeszedł 14 kwietnia czekała kontrmanifestacja antyfaszystów. Do zamieszek doszło na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Stawowej w Katowicach, gdzie kilkadziesiąt osób protestowało przeciw marszowi ONR. Jak się okazało oficjalnie byli oni uczestnikami legalnej demonstracji na rzecz przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Wiec antyrasistowski, który w tym dniu miał się odbywać pod Teatrem Śląskim, według informacji z urzędu miasta także był zarejestrowany.

Czytaj więcej: Starcia narodowców i antyfaszystów w Katowicach. Kilka osób zatrzymanych [Zdjęcia]

- Urząd może zabronić demonstracji, jeśli jest ona niezgodna z prawem. Zgromadzenie publiczne musi być po prostu do nas zgłoszone i tak też było w przypadku tych dwóch demonstracji - mówi Jakub Jarząbek z katowickiego magistratu.

Osoby, które uczestniczyły w wiecu antyrasistowskim pod Teatrem Śląskim postanowiły przejść na ul. Stawową, gdzie doszło do zamieszek. Zatrzymano ponad 110 osób. Teraz antyfaszyści szykują zbiorowy pozew na policję. Do prokuratury wpłynie zawiadomienie o złamaniu prawa i przekroczeniu uprawnień służbowych. Jak twierdzą uczestnicy demonstracji, na ul. Stawowej doszło do nielegalnej pacyfikacji.

"Policja chciała nas sprowokować"

- Niezapowiedziana interwencja miała sprowokować uczestników demonstracji, po to, żeby policja miała argumenty do pacyfikacji - wyjaśnia Marzena Smolna, przedstawicielka śląskich środowisk antyfaszystowskich. - Największe grzechy policji? Nie podjęli próby rozwiązania demonstracji, a tak powinni się zachować. W zamian za to ją spacyfikowali. Skutkowało to nadużyciem siły i przekroczeniem uprawnień przez policję, dodatkowo nie informowano zatrzymanych, za co byli aresztowani i niehumanitarnie ich potraktowano - dodaje Smolna.

Antyfaszyści nie zaprzeczają, że z ich strony również poleciały butelki. Reakcja policji miała być jednak zbyt ostra. Jak mówią, uczestnicy obu zgromadzeń obrzucili się nawzajem pojemnikami z atramentem, butelkami, petardami. Trwało to 10 minut.

- Wkrótce potem antyfaszyści zostali zaatakowani przez policję. Pobita została dziewczyna, która próbowała rozmawiać z interweniującymi. Policja cały czas próbowała sprowokować uczestników manifestacji. Zastosowano strategię spałuj i zamknij, a będziesz miał problem z głowy - tłumaczy w imieniu środowisk antyfaszystowskich Anna Zając. - Ludzie byli spychani pod budynki, bici pałkami i kopani. Nie obyło się bez wyzwisk i obrażania. Zatrzymania najpierw tłumaczono tym, że osoba, która rzekomo uderzyła policjanta uciekła w tłum i trzeba zastosować odpowiedzialność zbiorową. Potem mówiono, że zakłócamy porządek publiczny - dodaje Anna Zając.

Zdaniem antyfaszystów niedopuszczalne jest to, że marsz narodowców z banerami „Śmierć wrogom ojczyzny” przeszedł ulicami Katowic, a wiec z hasłami antyfaszystowskimi został sprowadzony do ulicznej burdy.

- Policja nie pozwoliła nikomu opuścić miejsca zgromadzenia. Policyjni tajniacy próbowali też prowokować starcia z funkcjonariuszami - mówi Zając.- Około godziny 15:00 sprowadzono policyjny autobus, do którego wprowadzano uczestników demonstracji. - Zatrzymani antyfaszyści nie stawiali oporu, pomimo tego byli przewracani na ziemię, podduszani i skuwani w kajdanki. Jeden z funkcjonariuszy obiecywał skutemu w kajdanki antyfaszyście sparing na komendzie - mówi Zając.

"Upchnięto nas w celach bez wody i jedzenia"

Kolejny z zarzutów antyfaszystów to niehumanitarne traktowanie zatrzymanych oraz przetrzymywanie ich w złych warunkach.

- W przepełnionych celach znalazły się osoby przypadkowe, nie powiadomiono ludzi, za co zostają zatrzymani, wprowadzano ich celowo w błąd przy przyjmowaniu mandatu - straszono, że jeśli go nie przyjmą to zostaną w areszcie albo trafią  pod sąd dwudziestoczterogodzinny. Policja nas wyzywała i ubliżała nam - mówi Anna Zając. - Zatrzymanych upychano w celach, bez wody i jedzenia, trzymano nas tam przez około 8 godzin, a korzystanie z toalety było uzależnione od dobrego humoru klawisza. Protokoły z zatrzymania otrzymaliśmy dopiero po przyjęciu mandatu, co jest niezgodne z prawem - dodaje Zając.

Według relacji zatrzymanych policja odmówiła pomocy dziewczynie chorej na astmę. - Miała atak w policyjnym zatłoczonym autobusie - mówi Zając.

Przykładów takiego typu zachowań w relacjach uczestników było więcej. - Upchnięto nas w bramie zablokowanej przez policjantów, moja dziewczyna zaczęła omdlewać, podszedłem do policjanta z pytaniem czy mogę wyjść do sklepu i coś jej kupić do zjedzenia, ale usłyszałem, że mnie nie wypuszczą i że mogliby wezwać pogotowie, ale tego nie zrobią, bo pewnie ona udaje i chcemy uciec – mówi MM Silesii Maciej Gramś.

Uzbrojeni w noże i pałki

Przy demonstrantach znaleziono niebezpieczne przedmioty takie jak noże czy pałki. Przedstawiciele środowisk antyfaszystowskich twierdzą, że była to demonstracja otwarta, a formy protestu bywają kontrowersyjne.

- Ślązacy sami musieli sprzeciwić się neofaszystom, jeśli nie zareagowały na to władze. Z jakimi intencjami każdy przychodził na manifestację – tego wiedzieć nie mogę – mówi Marzena Smolna.

Również postronni obserwatorzy dopatrują się w działaniach policji wielu nadużyć. - Jako niezależny obserwator będę składał pozew o niehumanitarne traktowanie uczestników manifestacji, konwojowanie zatrzymanych niezgodnie z przepisami, zatrzymanie również było niezgodne z przepisami, ponieważ manifestacja była legalna. Co więcej podczas marszu ONR zauważyłem brak reakcji policji na znieważenie flagi narodowej - mówi Ariel Trząski, społecznik.

Policja: zaatakowali nas pierwsi

Policja sprawę komentuje krótko – agresywne zachowanie demonstrujących na ul. Stawowej spowodowało zdecydowane działania funkcjonariuszy.

-  Zaatakowali jako pierwsi. W stronę policjantów poleciały butelki i inne przedmioty. Bzdurą jest mówienie o tym, że doszło do pacyfikacji. Każdy z zatrzymanych otrzymał protokół i nieprawdą jest, że przyjęcia mandatów były wymuszane - mówi Jacek Pytel z katowickiej policji.

- Przy demonstrantach znaleziono niebezpieczne narzędzia, byli oni  także informowani, że są zatrzymani za zakłócanie porządku publicznego. W areszcie traktowani byli jak każdy inny zatrzymany. Nie słyszałem o przypadku, żeby policja nie udzieliła pomocy komuś, kto się źle poczuł. Kolejnym kłamstwem jest to, że policjanci w cywilu prowokowali manifestujących - mówi Pytel.

Policja więcej sprawy komentować nie chce. - Żyjemy w wolnym kraju, każdy ma tu prawo składać skargę na kogo chce - mówi Jacek Pytel z katowickiej policji.

W sprawie głos zabiera także ONR. Jak mówią, ich marsz był pokojowy.

- Marsz w rocznicę powstania ONR miał charakter wyłącznie pokojowy. Jedyny incydent na trasie marszu został wywołany przez środowiska związane ze skrajną lewicą – mówi Przemysław Holocher z ONR.

xxxx

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto