MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tomek i Śnieżna Pantera [Zdjęcia]

Adrian Leks
Adrian Leks
Pochodzący z Dąbrowy Górniczej Tomasz Kowalski
Pochodzący z Dąbrowy Górniczej Tomasz Kowalski Prywatne archiwum
Pochodzący z Dąbrowy Górniczej Tomasz Kowalski wyruszył na wyprawę, której celem było zdobycie Śnieżnej Pantery.
Zobacz również:
Kołem po Ukrainie dla spełnienia swoich marzeń

Pantera Śnieżna, czyli trofeum, które otrzymuje się za zdobycie pięciu najwyższych szczytów byłego Związku Radzieckiego. Z takim wyzwaniem postanowił zmierzyć się w lipcu i sierpniu Tomasz Kowalski. Na przygotowanie do dalekiej wyprawy czasu miał niewiele, ale mimo to swój cel chciał zrealizować w rekordowo szybkim tempie.

- Zawsze chciałem pojechać akurat w te miejsca, bo chodzę po górach już trochę czasu. Postanowiłem spróbować zdobyć Śnieżną Panterę w ciągu jednego sezonu  i przy okazji pobić wcześniejszy rekord. Przyznam szczerze, że do wyprawy normalnie szykowałbym się pół roku-rok, ale musiały mi wystarczyć trzy miesiące. Znalazłbym także osoby, które pojechałyby razem ze mną - wyjaśnia 26-latek.

2 lipca podróżnik wyruszył w góry Pamir leżące na granicy Kirgistanu i Tadżykistanu. Czekały na niego kolejno Pik Lenina, Pik Korżeniewskiej, Pik Komunizma, Chan Tengri oraz Pik Pobiedy. Cztery pierwsze udało się zdobyć w ciągu 28 dni. Niestety ostatni szczyt - mimo wielkiej ambicji - pozostał niezdobyty.

- Na myśl, że musiałbym sam przechodzić kilka kilometrów lodowca, kolejne 6 dni - przy dobrej pogodzie - samemu gotować, jeść i spać przechodzą mnie dreszcze. Moja osłabiona psycha nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Nie jestem samobójcą i staram się nie podejmować zbyt dużego ryzyka. Gdyby choć jedna osoba była gotowa ruszyć ze mną na Pobiede to jestem pewny, że udałoby się ją zdobyć. Czy projekt mogę uważać za sukces? Nikt nie zdobył do tej pory tych czterech szczytów w tak krótkim czasie. Tylko czy aż czterech? Jestem szczęśliwy, że tyle udało mi się zdziałać, ale brakuje kropki nad „i”. Brakuje piątego, najtrudniejszego szczytu, żebym mógł powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany. Nie ma rekordu, nie ma śnieżnej pantery - podsumował na swoim blogu Tomek.


ZOBACZCIE ZDJĘCIA Z WYPRAWY PO ŚNIEŻNĄ PANTERĘ


Podczas podróży było wiele trudnych momentów, ale dwa w sposób szczególny pozostały w pamięci naszego bohatera.

- Pierwszy miał miejsce na Pik Komunizma, gdzie podczas wejścia towarzyszyły nam bardzo trudne warunki pogodowe. Ciągłe opady śniegu, wiatr, mgła i słaba widoczność. Druga sytuacja to wspinaczka na Chan Tengri. Byłem wtedy sam i mogłem liczyć tylko na siebie. Nie ma co ukrywać, był to dla mnie przede wszystkim olbrzymi wysiłek psychiczny.

26-latek już wie, że w przyszłym roku spróbuje ponownie zdobyć piąty, brakujący do kolekcji szczyt. - Mój plan jest taki, żeby wejść najpierw na szczyt Muztagh Ata w Chinach i dopiero stamtąd wyruszyć ponownie na Pik Pobiedy. Tym razem powinno się udać - zapowiada Tomek.

Więcej szczegółów związanych z wyprawą możecie znaleźć na blogu dąbrowskiego podróżnika oraz na Facebooku.

Zobacz nasze fotogalerie!

Najładniejsze Ślązaczki

Dziewczyny Ryśka


Wybory Mis Lata
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co zrobić kiedy dzieci nadużywają internetu? Zobacz 3 sposoby NA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto