Zobacz również: Kołem po Ukrainie dla spełnienia swoich marzeń |
Pantera Śnieżna, czyli trofeum, które otrzymuje się za zdobycie pięciu najwyższych szczytów byłego Związku Radzieckiego. Z takim wyzwaniem postanowił zmierzyć się w lipcu i sierpniu Tomasz Kowalski. Na przygotowanie do dalekiej wyprawy czasu miał niewiele, ale mimo to swój cel chciał zrealizować w rekordowo szybkim tempie.
- Zawsze chciałem pojechać akurat w te miejsca, bo chodzę po górach już trochę czasu. Postanowiłem spróbować zdobyć Śnieżną Panterę w ciągu jednego sezonu i przy okazji pobić wcześniejszy rekord. Przyznam szczerze, że do wyprawy normalnie szykowałbym się pół roku-rok, ale musiały mi wystarczyć trzy miesiące. Znalazłbym także osoby, które pojechałyby razem ze mną - wyjaśnia 26-latek.
2 lipca podróżnik wyruszył w góry Pamir leżące na granicy Kirgistanu i Tadżykistanu. Czekały na niego kolejno Pik Lenina, Pik Korżeniewskiej, Pik Komunizma, Chan Tengri oraz Pik Pobiedy. Cztery pierwsze udało się zdobyć w ciągu 28 dni. Niestety ostatni szczyt - mimo wielkiej ambicji - pozostał niezdobyty.
- Na myśl, że musiałbym sam przechodzić kilka kilometrów lodowca, kolejne 6 dni - przy dobrej pogodzie - samemu gotować, jeść i spać przechodzą mnie dreszcze. Moja osłabiona psycha nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Nie jestem samobójcą i staram się nie podejmować zbyt dużego ryzyka. Gdyby choć jedna osoba była gotowa ruszyć ze mną na Pobiede to jestem pewny, że udałoby się ją zdobyć. Czy projekt mogę uważać za sukces? Nikt nie zdobył do tej pory tych czterech szczytów w tak krótkim czasie. Tylko czy aż czterech? Jestem szczęśliwy, że tyle udało mi się zdziałać, ale brakuje kropki nad „i”. Brakuje piątego, najtrudniejszego szczytu, żebym mógł powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany. Nie ma rekordu, nie ma śnieżnej pantery - podsumował na swoim blogu Tomek.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA Z WYPRAWY PO ŚNIEŻNĄ PANTERĘ
Podczas podróży było wiele trudnych momentów, ale dwa w sposób szczególny pozostały w pamięci naszego bohatera.
- Pierwszy miał miejsce na Pik Komunizma, gdzie podczas wejścia towarzyszyły nam bardzo trudne warunki pogodowe. Ciągłe opady śniegu, wiatr, mgła i słaba widoczność. Druga sytuacja to wspinaczka na Chan Tengri. Byłem wtedy sam i mogłem liczyć tylko na siebie. Nie ma co ukrywać, był to dla mnie przede wszystkim olbrzymi wysiłek psychiczny.
26-latek już wie, że w przyszłym roku spróbuje ponownie zdobyć piąty, brakujący do kolekcji szczyt. - Mój plan jest taki, żeby wejść najpierw na szczyt Muztagh Ata w Chinach i dopiero stamtąd wyruszyć ponownie na Pik Pobiedy. Tym razem powinno się udać - zapowiada Tomek.
Więcej szczegółów związanych z wyprawą możecie znaleźć na blogu dąbrowskiego podróżnika oraz na Facebooku.
Zobacz nasze fotogalerie! | ||
Najładniejsze Ślązaczki | Dziewczyny Ryśka | Wybory Mis Lata |
Co zrobić kiedy dzieci nadużywają internetu? Zobacz 3 sposoby NA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?