Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gliwicki policjant o misji w Kosowie: Rzucają w nas granatami [Wywiad]

Martyna Rzepka
Martyna Rzepka
Na misjach pokojowych w Kosowie spędził w sumie dwa lata. Kosowo to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc Europy. Konflikty na tle etnicznym są tutaj wciąż na porządku dziennym.

Jaki jest cel misji w Kosowie?

- Celem misji jest pomoc lokalnej policji, lokalnym organom ścigania, pomoc w rozwoju ich umiejętności, pomoc w zapewnieniu porządku, bezpieczeństwa publicznego, doradztwo bo policja kosowska jest policją młodą, ma zaledwie kilkanaście lat, i po prostu potrzebują dobrych wzorców z policji międzynarodowych, żeby się rozwijać zgodnie z europejskimi standardami.

Wolisz pracę na misji czy w Polsce?

- To są dwa zupełnie inne światy, ja pracując tutaj nie wykonuję pracy takiej samej jaką wykonuję na misji, dwa zupełnie odrębne charaktery pracy, tutaj jestem referentem w referacie kryminalnym, tam pracowałem na różnych stanowiskach od dowódcy drużyny, przez pomocnika oficera dyżurnego, czy wreszcie jako szef ww. jednostki specjalnej. Na skutek wygrania konkursu w którym udało mi się pokonać 10 innych kandydatów – niektórzy z krajów tak egzotycznych jak Chiny otrzymałem stanowisko szefa jednostki będącej połączeniem jednostki antyterrorystycznej z  oddziałami prewencji, składającą się z miejscowych policjantów. Jak sama widzisz trudno porównywać, to są krańcowo różne charaktery pracy.

Czy praca na misji jest pracą bezpieczną?

- Jak każda praca policyjna, zarówno w kraju jak i zagranicą niesie za sobą pewne niebezpieczeństwa, tam można powiedzieć, że ten próg niebezpieczeństwa jest ciut wyższy niż w Polsce z tego względu, że jest to kraj w którym do niedawna toczyła się wojna bałkańska tam jest jeszcze dość dużo broni w rękach miejscowej ludności, broni posiadanej nielegalnie, Dla przykładu: w Polsce demonstranci rzucają w policję kamieniami – tutaj używają granatów i broni palnej.

Takie misje dzielą się na dwa rodzaje...

- Tam trzeba rozróżnić dwa rodzaje misji pokojowych prowadzonych przez policję polską bo jest misja jednostki specjalnej polskiej policji, która wykonuje zadania tak jakby pododdziałów zwartych policji. Wykonuje zadania typu konwojowanie różnych oficjeli czy też autobusów z dziećmi do szkoły, ze szkoły przez newralgiczne tereny, chronią również posterunki graniczne, takie prace wymagające większego zespołu ludzi. Ale oprócz tej jednostki są jeszcze eksperci policyjni, do których grona zaliczony zostałem po raz drugi. Wykonują oni pracę monitorująco - pomocniczą, doradczą można powiedzieć, właśnie to są ludzie, którzy są integrowani z miejscowymi jednostkami policji i oni wskazują czy podpowiadają jak robić by było coraz lepiej, coraz bezpieczniej.

Jak reaguje Twoja rodzina, kiedy masz jechać na taką misję?

- Moja mama nie była zachwycona tym pomysłem wyjazdu na misję, teraz gdy jestem  na czwartej misji pokojowej chyba się przyzwyczaiła. Bardzo się cieszę że najbliższa rodzina zaakceptowała mój wybór. Dla mnie decyzja o podjęciu kolejnej misji nie jest tak trudna, jak dla kolegów, którzy w kraju zostawiają na dłuższy czas żonę i dzieci. Jestem kawalerem i podjęcie decyzji o wyjeździe – najogólniej rzecz ujmując – sprowadza się do spakowania plecaka, oraz zebrania możliwie największej ilości informacji o miejscu do którego mam wyjechać.

Jakie występują tam rodzaje przestępstw?

- Katalog przestępstw jest podobny do tego, który jest w Polsce, dużo do tego  przestępstw związanych jest z nielegalnym posiadaniem broni, materiałów wybuchowych w rękach cywilów. Często kłótnie i problemy nie kończą się tak jak u nas, na policji czy w sądzie, tylko oni sobie sami wymierzają sprawiedliwość.

Czym różni się praca policjanta od pracy żołnierza?

- Generalnie i żołnierze międzynarodowi i policjanci międzynarodowi mają dwa różne zadania. Wojsko jest tam po to żeby ten pokój tworzyć, czy przywrócić gdyby został on zerwany przez grupy o charakterze zbrojnym, a policja ma podobne zadania jak w kraju, żeby utrzymywać istniejący pokój. Po prostu jeśli dochodzi do jakiś większych konfliktów zbrojnych to wojsko do facto jest lepiej przygotowane niż policja na udział w takich zdarzeniach, a policja tak jak i nasza polska pomaga i jest odpowiedzialna za utrzymanie tego ładu który istnieje.

Co doskwiera najbardziej podczas pobytu na misji?

- Na pewno tęsknota za rodziną, osobami bliskim i przyjaciółmi – to nieodłączny element każdej misji znany chyba tylko osobom które na misjach bywały. Nie jest to, to samo co np. wyjazd do pracy w Anglii. Stamtąd można w każdej chwili wrócić gdyby zaszła  jakaś pilna potrzeba. A proszę wyobrazić sobie natychmiastowy powrót z misji w Liberii.

Do tego dochodzi brak polskiego jadłospisu w krajach gdzie się wyjeżdża. Oczywiście poznawanie miejscowych zwyczajów kulinarnych jest – jak dla mnie - kolejną ciekawą przygodą. Ale po jakimś czasie zaczyna brakować ogórka kiszonego, czy żurku. Ciekawostką jest to, że w Kosovie w każdej restauracji po stronie zamieszkałej przez Serbów można znaleźć tzw. ”Kiseli kupus” co jest po prostu naszą kiszoną kapustą. Co prawda jest ona kiszona w całości i krojona w grube plastry, następnie polewana olejem i posypywana suszoną, tłuczoną na płatki papryką – ale smak jest taki sam jak w Polsce.

Jakie są pozytywne aspekty takiego wyjazdu?

- Jeżeli ktoś jest człowiekiem ciekawym świata i ludzi i poznawania nowych kultur i obyczajów, to na pewno to jest o wiele ciekawszy rodzaj pracy niż w kraju. Do tego dochodzi możliwość nauczenia się miejscowego języka. Gdy pracowałem i mieszkałem po stronie serbskiej nauczyłem się języka serbskiego, który okazał się łatwy do nauczenia (bo to przecież język z grupy języków słowiańskich) i – co ważniejsze – bardzo uniwersalny. A to z tej przyczyny, że przecież był on językiem używanym w b. Jugosławii. Tak więc znając serbski można swobodnie porozumiewać się w Serbii, Chorwacji, Czarnogórze, Bośni, także w Słowenii czy Macedonii.

Jak wygląda codzienność mieszkańców Kosowa?

- Kto chce zostać tam na dłużej musi przywyknąć widoku transporterów opancerzonych na ulicach, czy helikopterów wojskowych na niebie. Zasady panujące na miejscowych drogach też potrafią doprowadzić do białej gorączki większość europejczyków. Tutaj póki co znaki drogowe znaczą niezbyt wiele dla miejscowych, kierunkowskaz jest urządzeniem zbędnym, natomiast każdy szanujący się lokalny kierowca używa klaksonu ile się da. Przyjeżdżając tutaj proszę być również przygotowanym na sytuację gdy jadące z przeciwka samochody nagle zatrzymują się, bo rozpoznało się w nich dwóch przyjaciół. Wychodzą więc z aut witają się wylewnie i kompletnie nie interesuje ich że zablokowali cały ruch. Jeśli chodzi o jakość życia to moim zdaniem poprawia się ona z miesiąca na miesiąc. Pamiętam, że będąc tutaj pierwszy raz w 2005 roku jednego dnia naliczyłem ponad 20 przerw w dostawie prądu. Teraz jest ich zaledwie kilka, i to krótkotrwałych.

Oczywiście zdarzają się też strzały nie wiadomo skąd, nie wiadomo o której godzinie, też nie sprzyjają poczuciu bezpieczeństwa, ale do tego się można przyzwyczaić.

Czy jest szansa na pokój pomiędzy zwaśnionymi stronami?

- Myślę, że tak, ale to bardziej zależy od dobrej woli polityków Serbii i Kosowa. Ja obserwuję, że miejscowi ludzie są już mocno zmęczeni sytuacją niepewności. Każdy z nich chciałby po prostu mieć pracę, bezpieczeństwo, móc żyć i podróżować jak każdy Europejczyk.

Co Cię skłoniło do przekwalifikowania się na funkcjonariusza jeżdżącego na misje pokojowe?

- Ciekawość świata. Kiedyś moja kochana babcia powiedziała mi, że ja to będę dużo podróżował i chyba się sprawdziło. Praca w środowisku międzynarodowym w obcym kraju rozwija człowieka o wiele bardziej niż praca w Polsce. Daje okazję do poznania ludzi, obyczajów, nauczenia się czegoś nie z książek ale poprzez bezpośredni kontakt. Oczywiście dochodzi do tego jeszcze kwestia finansowa, która jest też jednym z plusów wyjazdów misyjnych. Jednak w mojej opinii wyjeżdżanie dla samych pieniędzy nie ma sensu. Jak wiadomo pieniądze szczęścia nie dają.

Z samej nazwy "Misje pokojowe" wynika, że są to misje stabilizacyjne bez użycia broni, czy zdarza się, że giną jednak cywile?

- Tu po raz kolejny trzeba podzielić misje na wykonawcze, gdzie siły międzynarodowe są wyposażone w broń i mają uprawnienia, które pozwalają na ich użycie, oraz misje niewykonawcze, gdzie obserwatorzy pracują bez broni i ich zadaniem jest tylko monitorowanie.

Oczywiście w przypadku zamieszek na wielką skalę może dojść do takich sytuacji. Polacy pewnie pamiętają relacje telewizyjne z 17 marca 2008 gdzie pod budynkiem sądu w Mitrovicy doszło do starć z ludnością miejscową. Należy jednak pamiętać że celem misji pokojowej jest chronić a nie atakować. Po stronie sił ONZ odnotowano wtedy prawie 100 rannych w tym prawie 30 Polaków z naszej Jednostki Specjalnej. Ponadto jeden z kolegów z Ukrainy (26 lat) zginął na skutek wybuchu granatu rzuconego przez demonstrantów.


Sprawdź też wywiady z cykluu "Silesia 2020", w których naszymi rozmówcami byli m.in.:


Dariusz Walerjański| Robert Konieczny | Piotr Uszok | Małgorzata Mańka-Szulik | Ibon Areso Mendiguren | Bolesław Błachuta
od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto