MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Piłkarze ręczni rozpoczynają ME w Innsbrucku

Oskar Berezowski
Mecze polskich szczypiornistów z Niemcami przypominają trochę potyczki biało-czerwonych piłkarzy z Anglikami. To prawdziwe klasyki, dzięki którym wracamy do wspomnień. Zresztą nie tylko my.

- Gdy mobilizuję swoja drużynę na spotkanie z Polską, namawiam zawodników, by pogrzebali w pamięci i wyciągnęli z niej rok 2007. Finał mistrzostw świata - nie kryje Heiner Brand, trener Niemców.

Wówczas na własnym terenie nasi są siedzi zostali mistrzami, pokonując w finale drużynę Bogdana Wenty 29:24.

Z jednej strony był to historyczny sukces biało-czerwonych, z drugiej porażka bolała, bo w grupie wygraliśmy z nimi 27:25. Niemal dokładnie trzy lata później (19 stycznia). Mecz z Niemcami rozpoczyna nasz udział w mistrzostwach Europy.

- To bardzo mocna drużyna, którą znamy na wylot i wiemy, że twardo grają w obronie, mają mocną druga linię - analizuje Sławomir Szmal, na co dzień bramkarz niemieckiego Rhein-Neckar Loewen.

- Niemcy mają zarejestrowanych 800 tys. zawodników, u nas jest ich podobno 20 tys. To najlepiej pokazuje potencjał naszych rywali. Na szczęście to nie potencjał rzuca w stronę naszej bramki - dodaje Wenta.

I na szczęście w naszej bramce stoi Szmal. Od dziesięciu lat broni rzuty najlepszych zawodników świata grających w lidze niemieckiej.

- Jadąc na mistrzostwa Europy już się nie zastanawiam, kto będzie mi rzucał. Broniłem chyba strzały wszystkich najlepszych. Trzeba się koncentrować nie na nich tylko na sobie, na tym, na co ja mam wpływ. Podobnie jest z mistrzostwami. Wolę myśleć nie o medalu, ale o tym, że mam przed sobą spotkanie z Niemcami, Szwedami i Słoweńcami - mówi nam Szmal.

Aktualni brązowi medaliści mistrzostw świata przed wylotem niechętnie mówili o swoich ambicjach medalowych. Żaden z nich nie przeczył, że jadą po sukces, ale asekurowali się planem wyjścia z grupy.

- Dziwisz się? Jeszcze nigdy nie zdobyliśmy medalu na tej imprezie. A na poprzednie mis-trzostwa jechaliśmy jako wicemistrzowie świata. Potem się po nas media przeczołgały - przyznaje Michał Jurecki.

I dodaje, że teraz o medalu mówić nie będzie, za to chętnie zrobi sobie z nim zdjęcie do gazety jak już go przywiezie do domu.

- Wyjście z grupy jest naprawdę trudnym zadaniem. Niemcy to światowy top, Szwedzi są z kolei czterokrotnymi mistrzami świata, z którymi przegraliśmy i zremisowaliśmy w eliminacjach - dodaje Szmal.

- Teoretycznie najsłabsi są Słoweńcy. Ale lekceważenie ich byłoby głupotą. To młoda, nieobliczalna ekipa, która ma za sobą jednak trenera Zvonimira Serdarusica - zastrzega Jurecki.

Serdarusic uznawany jest za jednego z najlepszych trenerów świata. Z THW Kiel sięgał po najwyższe laury. 11 razy zdobywał z nimi tytuły mistrza Niemiec, wygrywał europejskie puchary i ściągał na siebie oskarżenia o przekupywanie sędziów. Słowenia w jego rękach może okazać się drużyną niewygodną, choć do Austrii polecieli osłabieni.

- Z nimi gramy ostatni mecz w grupie (w piątek - red.). Podczas turnieju rozkręcamy się z meczu na mecz. Słoweńcy też o tym wiedzą - kończy Jurecki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto