Zobacz również: Projekt Bytom, czyli ocalić miasto przed zniszczeniem |
Brak ogrodzenia, szyb i drzwi. Na ziemi leżą faktury oraz rozmaite dokumenty byłej firmy. Spustoszały budynek przy ulicy Naftowej 77 nie jest w ogóle chroniony i każdy może bez problemów wejść na jego teren. Przedsiębiorstwo Mariana Dudy zbankrutowało już dawno temu, ale hala po zakładach mięsnych stała się idealnym miejscem dla zbieraczy złomu, którzy rozbierają wszystko co można sprzedać. Ten proceder cały czas trwa, jednak nasilił się jeszcze bardziej, kiedy z końcem ubiegłego roku zlikwidowano sklep, który znajdował się na terenie zakładu.
Przez cały dzień z terenu hali kilkudziesięciu złomiarzy z Sosnowca i Mysłowic wynosi swoje ''zdobycze''. Towarzyszy temu nieustanny hałas oraz zanieczyszczanie okolicznych terenów z pozostałości po zdobytym łupie. Dość tej sytuacji mają lokatorzy mieszkający w pobliżu zakładu. Jak mówi jednak policja, rzadko kiedy ktoś z mieszkańców zgłasza się z tą sprawą na policję.
– Najczęściej policja na tym terenie podejmuje interwencję w ramach patrolu. Kilka razy zatrzymaliśmy sprawców kradzieży. W tym roku interwencje przez mieszkańców ul. Naftowej zostały zgłoszone cztery razy. Dotyczyły przede wszystkim tego, że ktoś ''kręci się'' po okolicy – informuje MM Silesię Hanna Michta, rzecznik prasowy KMP Sosnowiec.
Problem w tym, że na terenie ruin obiektu zginęło już dwóch mężczyzn. Pierwszy został porażony prądem podczas próby kradzieży złomu w marcu 2010 roku, natomiast w ostatni wtorek 15 lutego inny złodziej zginął w podobnych okolicznościach. To jednak nie wszystko. – W lutym jeden ze złomiarzy spadł także z dachu i połamał obie nogi. Krzyczał z bólu niesamowicie, ale jego koledzy ze strachu przed policją bali się nawet zadzwonić po pogotowie, więc zabrali go własnym samochodem – opowiada mieszkanka ulicy Naftowej.
Mało tego w tym miesiącu mogło dwukrotnie dojść do dużo większej tragedii. 1 lutego złodzieje uszkodzili rurę gazową i nastąpił wyciek dużej ilości gazu. Na szczęście w porę interweniowało pogotowie gazowe oraz straż pożarna. Podobna sytuacja wydarzyła się osiem dni później.
- Złomiarze odcięli zawór gazowy i gaz z rury ulatniał się przez dłuższy czas. Syk było słychać na całej ulicy. Niebezpieczeństwo znów zażegnali pracownicy pogotowia gazowego i strażacy, ale przecież mogło dojść do eksplozji. Co będzie jeżeli następnym razem pomoc nie pojawi się na czas? – pyta mieszkaniec ulicy Naftowej.
Podobno powyższe sytuacje mają się już nie powtórzyć, ponieważ gaz został odcięty, a napięcie w stacji energetycznej wyłączono. Pytanie tylko dlaczego dopiero teraz i kto za ten stan rzeczy jest odpowiedzialny? Terenem po zbankrutowanym zakładzie zarządzał syndyk masy upadłościowej. Policja wielokrotnie próbowała zgłaszać mu do jakich przestępstw dochodzi na jego obiekcie, ale zazwyczaj był nieuchwytny i nie dało się z nim nawiązać kontaktu. Teraz sytuacja się zmieniła, ale niestety problem pozostał ten sam.
– Zakładem nie zarządza już syndyk, teraz prawdopodobnie to zadanie należy do żony pana Dudy. Policja kontaktowała się już z nią, ale nie odbiera telefonów. Obecnie dzielnicowy stara się dotrzeć do tej pani, ale wiemy też, że często wyjeżdża za granicę. Nie mniej jednak gdy tylko to się uda, zostanie powiadomiona o konieczności zabezpieczenia mienia we własnym zakresie – wyjaśnia MM Silesii rzeczniczka prasowa sosnowieckiej policji.
Dosyć czekania ma za to już część mieszkańców ulicy Naftowej. W tym tygodniu w Prokuraturze Rejonowej w Sosnowcu złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Podobne artykuły: |
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?