MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Gorzelik: Wierzę w Marsz Autonomii, bo kropla drąży skałę [Wywiad]

Marcin Nowak
Marcin Nowak
Z Jerzym Gorzelikiem, liderem Ruchu Autonomii Śląska i "Człowiekiem 20-lecia" Dziennika Zachodniego rozmawia Marcin Nowak.

Marcin Nowak: Coś cicho ostatnio na temat  RAŚ. Cisza przed burzą?

Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ: O RAŚ nigdy nie jest cicho - choćby ostatnio media regionalne informowały o naszych działaniach w sprawie dewastacji wielkohajduckiego ratusza. Rozumiem jednak, że opinia publiczna przyzwyczaiła się do mocnych uderzeń z naszej strony. Takim będzie z pewnością III Marsz Autonomii w sobotę 18 lipca.

A co w nim mocnego? Niektórzy narzekają, że co roku wygląda tak samo. Że jest tylko cyklicznym "happeningiem"

Większość uczestników wydaje się zadowolona, a powtarzalność jest w tym przypadku zaletą - kropla drąży skałę. Niemniej jednak za każdym razem staramy się wprowadzić do programu nowe elementy. W tym roku będzie wreszcie bicie pamiątkowej monety, a także konkurs na najbardziej odkrywczą wypowiedź minionego roku o Śląsku i Ślązakach.

A jaka pana zdaniem może być tutaj faworytem ?

Nie chcę ujawniać szczegółów, bowiem uczestnicy marszu sami będą mogli odgadnąć autorów zaprezentowanych cytatów. Nie jest jednak tajemnicą, że w złotych myślach celują pewni bracia, złośliwie zwani mniejszymi.

No tak. Znów PiS. Rządy PiS nie były korzystne dla Śląska?

Mam wrażenie, że rządy PiS nie były korzystne nawet dla PiS. Mam też pewność, że nie były korzystne dla naszego regionu - można to powiedzieć o rządach każdej partii, która nie widzi potrzeby decentralizacji.

Wy widzicie. Mieszkańcy województwa też wciąż widzą?

Wystarczy spojrzeć na hasła, którymi politycy usiłują zjednać sobie górnośląskich wyborców. Niestety od haseł do czynów długa droga.

Załóżmy, że tak sie staje. Totalna decentralizacja następuje. Nie boi się Pan wewnętrznych kłótni? Częstochowa, Zagłębie, Beskidy narzekają, że Górny Śląsk konsumuje większość wszelkich profitów

Jeżeli decentralizacja będzie konsekwentna, znacząca część środków pozostanie na szczeblu gmin i powiatów. A jeżeli komuś z Górnym Śląskiem z zasady nie po drodze, nie mamy prawa zatrzymywać go na siłę. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku Częstochowy.

Jak pan sobie to wyobraża?

Decentralizację czy zmianę granic województwa?

Zmianę granic. Przecież z tego co wiem w powiecie częstochowskim, lublinieckim też mieszkają Ślązacy

W lublinieckim owszem, ale tam nikt nie myśli o zmianie przynależności wojewódzkiej. W pozostałej części dawnego województwa częstochowskiego nie dostrzegam sentymentu do Górnego Śląska. Jeżeli taka będzie wola mieszkańców Częstochowy czy Kłobucka, tereny te powinny pójść własną drogą.

Ile by pan postawił na to, że zyskaliście nowych zwolenników autonomii od ostatniego spisu powszechnego? Albo przynajmniej, że powtórzycie tamten wynik?

Spis dotyczył poczucia przynależności narodowej nie poparcia dla autonomii. To ostatnie jest w moim przekonaniu wyższe niż 173 tysiące osób, bo nie tylko zdeklarowani Ślązacy nie lubią płacić na centralę. Dyskusje o autonomii i narodowości śląskiej toczą się równolegle - obie jednak dość żywo. Dlatego sądzę, że, w przypadku podobnie sformułowanego pytania, w kolejnym spisie Ślązaków będzie znacznie więcej.

Czy przez ten rok udało się panu przekonać kogoś znanego do RAŚ? Do pomysłu na autonomię?

Zobaczymy 18 lipca - może pojawią się kolejne znane twarze, oprócz Kazmierza Kutza, Henryka Wańka czy Michała Smolorza, którzy w podobnych przedsięwzięciach brali już udział. Nie przypisywałbym sobie jednak zasługi ich przekonania. Autonomia to atrakcyjna idea - do otwartych umysłów znajdzie drogę.

W RAŚ ostatnio podobno sporo młodzieży. Ale sporo młodych ludzi widzi się jako mieszkańców Metropolii Silesia. Wspólnej, Zagłębiowsko-Śląskiej. Nie gryzie to Pana?

Nie bardzo. Tożsamość górnośląska i zagłębiowska obronią się - tramwaj łączący Katowice z Sosnowcem czy wspólna spalarnia śmieci nie są tu przeszkodą. Pozwalają rozwiązywać codzienne problemy, ale to nie one dają poczucie bycia u siebie.

Więc co?

Zakorzenienie, które albo wynika z rodzinnych związków z regionem, albo z trudu poznawania regionu od podstaw. Oczywiście są też ludzie, którzy u siebie potrafią czuć się wszędzie - w Chorzowie i Sosnowcu, ale także w Gdańsku czy Warszawie. Nie ma w tym niczego złego, to kwestia naszych indywidualnych potrzeb. Kto szuka punktu historycznego odniesienia, odpowiedzi na pytanie "skąd przychodzimy?", nie znajdzie go w konurbacji śląsko-dąbrowskiej, ale na Górnym Śląsku lub w Zagłębiu.

No to powiem panu, że czarno to widzę. Historyczny punkt odniesienia znika. Znika architektura regionalna, znikają zwyczaje i obrzędy regionalne, znika - albo nawet nie istnieje przedmiot edukacja regionalna...

Edukacji regionalnej nie ma od dziesięcioleci - co nie oznacza, że jej nie będzie. Zależy to wyłącznie od naszej determinacji. Wrażliwość na urodę naszej architektury jest coraz większa - po latach upowszechniania stereotypu Górnego Śląska jako artystycznej pustyni. A obrzędy? No cóż. Nie będzie tak jak dawniej, ale nie musi być źle. Świat się zmienia i nie wszystkie tradycje możemy i powinniśmy ocalić. Należy znaleźć złoty środek między bezmyślną, lekceważącą przeszłość modernizacją a skansenem.

Jako kibic Ruchu cieszy się pan z tego co dzieje się np w Górniku?

Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku. Radość z cudzych niepowodzeń może obrócić się przeciwko nam. Dlatego staram się cieszyć jedynie z sukcesów niebieskich.

Ruch się utrzyma w ekstraklasie?

Nie widzę innej możliwości. Ale utrzymanie to za mało. Ambicje kibiców takiego klubu sięgają znacznie wyżej.

Lubią pana tradycyjne media z regionu? Jaki obraz RAŚ pokazują?

Na brak zainteresowania RAŚ ze strony mediów nie możemy narzekać. Jakość przekazu trudno mi oceniać, jako osobie zaangażowanej. Wydaje mi się jednak, że nasz wizerunek jest coraz bardziej pozytywny. Ciężka praca, jaką włożyliśmy w zreformowanie stowarzyszenia, przynosi efekty.

Pytam, bo wygrał pan plebiscyt na człowieka 20-lecia chyba nawet zaskakując organizatorów. Miłe?

Na pewno łechce moją próżność, ale nie przeceniałbym znaczenia takiego jednorazowego plebiscytu. Choć z pewnością wyniki świadczą o postrzeganiu RAŚ jako ważnego i potrzebnego podmiotu na scenie regionalnej.

Nie jest tajemnicą, że śledzi pan (czasem uczestniczy) w dyskusjach i dialogach w regionalnym internecie, w portalach, forach, blogach. Gazety straciły monopol na debatę o Śląsku?

Truizmem będzie stwierdzenie, że internet to rewolucja. Dla kogoś, kto dorastał w czasach PRL-owskich ograniczeń wolności słowa, tempo obiegu informacji i wymiany w myśli w sieci jest czymś niezwykłym. To zupełnie oczywiste, że dyskusja o Śląsku w coraz większym stopniu przenosić się będzie do internetu.

Więc jako internautę i jednocześnie historyka sztuki nie mogę nie zapytać na koniec o pana typy w naszym plebiscycie na 7 cudów woj. śląskiego

Największym sentymentem darzę dawne opactwo w Rudach - o nim pisałem doktorat. Pod względem artystycznej klasy ustępuje ono jednak obiektom późniejszym. Wśród nich wyróżniłbym zabrski kościoł św. Józefa - prawdziwe arcydzieło Dominikusa Boehma oraz elektrociepłownię "Szombierki" Emila i Georga Zillmannów. Ta ostatnia ma niesamowity potencjał - może stać się jako centrum kultury i odpowiednikiem słynnego Zollverein w Essen.


O Śląsku i przyszłości w Internecie. Przeczytaj nasze pozostałe wywiady:

Dariusz Walerjański |
Robert Konieczny |
Saskia Sassen |
Małgorzata Mańka Szulik | Piotr Uszok |
Bolesław Błachuta |
Ibon Mendiguren |
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto