Oczywiście, trafnie rozpoznano na obrazie Józefa Kłyka kościół w moich rodzinnych Brzeźcach. Bo od nich rozpocząłem ten sentymentalny spacer po ziemi pszczyńskiej, którą od kilkunastu już ponad lat opisuję, dokumentuję.
Zacząłem - a jakże - od pracy typowo historycznej, a więc powstałej w 1999 roku monografii Brzeżc. Było to naturalne - nasłuchawszy się opowieści rodzinnych, jak choćby tej o budowie kościoła na początku dwudziestego wieku, w której uczestniczył mój pradziadek Augustyn Godziek, czy choćby wielokrotnie przytaczanej historii o ukrywaniu Żydówek - zapragnąłem sam zająć się przeszłością macierzystej miejscowości. Powstała najpierw praca magisterska, będąca ukoronowaniem moich studiów historycznych, a później - na prośbę rady sołeckiej - książka, chyba jedna z pierwszych z całego szeregu monografii i zarysów dziejów pszczyńskich wsi.
Kolejnym przystankiem w moim wtorkowy, wykładzie była wydana w 2000 roku opowieść rodzinno-sentymentalna "Berta i Ludwik", o moich dziadkach ze Studzionki, z ulicy Polnej, która dla mojej rodziny stała się miejscem magicznym. Sztolerówki, w której wychowało się większość z jedenastu pociech Berty i Ludwika, komendanta OSP, muzykanta, wesołka, dziś już nie ma. Na kartach tej niewielkiej książeczki udało mi się zachować klimat miejsca i czasu. A przy okazji odkryć i zachować film z pogrzebu babki Berty w 1980 roku, nakręcony przez ujka Leona, który od całkowitej destrukcji ocalił pszczyński filmowiec, pan Józef Kłyk, rekonstruując go z nadpalonych, potarganych kawałków.
Jest i historia z Międzyrzecza, opowieść o kierowniku szkoły, społeczniku, więźniu obozów koncentracyjnych, Józefie Kassoliku, który zapisał się w pamięci mieszkańców, jako bardzo uprzejmy, życzliwy, ale i elegancki człowiek. Stąd wziął tytuł publikacji z 2001 roku - "Szykowny panoczek". I udało mi się doprowadzić do tego, że postać ta stała się patronem międzyrzeckiej podstawówki.
Reporterskie "Ścieżki śląskie" z 2004 roku utrwaliły m.in. ludzkie życiorysy, niezwykłe spotkania, jak choćby to z Amerykanką Lisą Heilman, która szukała w pszczyńskim archiwum swoich korzeni. Jest w tej publikacji historia znajomości z Mechthild Stoer z Norwegii, mojej dalszej kuzynki, napisana w formie listów. Opisałem też powstańca-poetę Władysława Wuzika z Brzeźc. Są i historie związane z moją rodziną, jak ta o uratowanej Żydówce, Oldze Lengyel - byłem wtedy świeżo po podróży jej śladami m.in. w Nowym Jorku.
I na koniec rzecz, która doprowadziła do zeszłorocznego zjazdu potomków Zofii i Augustyna Godźków w Brzeźcach - mowa o książce "Dom trzech pokoleń" z 2010 roku, którą moja rodzina ze strony mamy "przyjęła za swoją". A to przecież nie wszystko - wiele z moich tekstów poprzedziły artykuły w "Dzienniku Zachodnim", czy miesięczniku "Śląsk". Droga do powstania książki jest zawsze żmudna i nieraz wieloletnia. Szczególnie jeśli chodzi o publikację sentymentalną - taką, którą czuje się w duszy.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?